Następnego dnia.
Jack obudził się rześki i gotowy do działania by zatopić jakiś statek albo postraszyć jakiś plażowiczów czy cokolwiek ale najpierw postanowił trochę po przeglądać ten wrak czy nie ma tam czegoś fajnego. Więc zebrał szybko kij i wskoczył do wody. Popłynął tak może z 5 - 10 minut aż w końcu zobaczył wrak.
(Tak wyglądał ten statek. Wiem miał być w poprzednim ale zapomniałam...)
Wokół statku było mnóstwo drobnych deseczek i wiele rzeczy, które były na pokładzie. Zaczął się rozglądać po dnie, a potem wpłynął do środka. Statek wyglądał na bardzo nowoczesny był biały z lekkimi zdobieniami ze złota. Opłynął cały statek od środka ale nic nie przykuło szczególnie jego uwagi więc sobie odpuścił. Wypłynął zrezygnowany na powierzchnię i zaczął się kierować w stronę lądu. Po pół godzinie dopłynął na jakąś pobliską plażę i tam się położył na piasku oczywiście z ogonem w wodzie. Kiedy tak sobie leżał z rękami skrzyżowanymi za głowę, zamknął oczy i machał ogonem w rytm pewnej piosenki. (To sobie nucił... Wiem dziwne ale lubię tą piosenkę xd)
Gdy on tak sobie leżał gdzieś w oddali było słychać wesołe rozmowy pięciu osób. Byli to dwaj chłopcy i trzy dziewczyny wszyscy byli w podobnym wieku czyli 17 - 18 lat.
- No! Zbierać manatki i idziemy na plażę! Szkoda dnia! - zawołał pewien brunet
(Jako iż jestem leniem i nie chce mi się pisać dam wam zdjęcia xd Oto Czkawka! Bez kota ;) To potem... )
- Czekaj! Jeszcze Elsa i Merida szukają kremu - zawołała pewna długowłosa blondynka
(Roszpunka ;) )
- Kobiety! - złapał się za głowę trochę wyższy szatyn - O! Nareszcie! Ile można?!
(Oto Flynn/Julian i dodajcie sobie do tego jakieś szorty xd)
- Spokojnie! Tylko po krem z filtrem poszłyśmy bo słońce dzisiaj bardzo dopieka. - zaśmiała się ruda dziewczyna.
(Merida ;) )
- Dobra chodźmy! - powiedziała Elsa
(Wiem jak długo na nią czekaliście to wybrałam taką która bardziej mi się podobała xd)
I poszli. Szli głośno rozmawiając i wygłupiając się przy okazji.
- Szczerbiec ogarnij downa! - powiedział roześmiany Czkawka - Brzuch mnie boli z tego! Ha Ha Ha!
- No co? To prawda! Co poradzę że ten koń się na mnie uwziął! Roszpunka pamiętasz go? - zapytał się złotowłosej
- No oczywiście! Max był taki słodki!
- Tak, a zwłaszcza gdy prawie odgryzł mi nogę! Bez obrazy Czkawka. - i wybuchnęli śmiechem ale za to dotarli na plażę. Na tą samą plażę na której leżał Jack.
Jack na szczęście już wcześniej usłyszał ich rozmowy i szybko schował się za skałami lecz na nie szczęście zapomniał zabrać ze sobą laski, a gdy chciał po nią wrócić na plażę weszła nasza piątka. Zaczęli się rozglądać za wygodnym miejscem ale wzrok poniósł ich na laskę. Zaczęli się zastanawiać co to jest bo ani to kij ani to gałąź. Więc co to jest? Gdy Julian chciał go wyrzucić gdzieś dalej on zrobił się taki lodowaty że w ogóle nie dało się go trzymać.
- Aaa! Jakie to zimne! Kurde! Elsa pomożesz? - poprosił pocierając dłonie by je rozgrzać
- Ech faceci... - Elsa chwyciła laskę z drwiącym uśmieszkiem, zaczęła nią wymachiwać i się przechadzać. Jack był zły więc chciał by laska była jeszcze zimniejsza co Elsie nawet jak nie czuła zimna to zrobiła się gęsia skórka ale nie zamierzała jej puścić. Tryton tylko warknął ale za głośno bo wszyscy odwrócili się w jego stronę. Odłożyli swoje rzeczy i pomału zaczęli kroczyć w stronę skał. "Co tu robić? Co tu robić?" - myślał gorączkowo Jack choć i tak było już go widać.
- Hej! Kim jesteś? - zapytała się miło Punka.
Nic nie odpowiadał tylko pomału odpłynął z coraz większym przerażeniem.
Czekaj nie bój się. Ja jestem Julian dla przyjaciół Flynn, a ty? - zapytał się szatyn białowłosego.
- Jack... - wyszeptał - Jack Mróz jestem. - od powiedział nie pewnie. W końcu od ponad 300 lat z nikim nie rozmawiał chyba że z samym sobą lub z Księżycem choć on nigdy nie odpowiadał. - A wy?
- Ja jestem Roszpunka albo Punka. O to Merida, Elsa, Julka już znasz, a on to Czkawka. - Wskazała na chłopaka bez nogi to znaczy się miał protezę - Skąd jesteś? Nigdy Ciebie tutaj nie widziałam. - zapytała się wesoło
- Ja nie mogę powiedzieć... Idźcie stąd i zapomnijcie o mnie. - od powiedział Jack i już miał zamiar odpłynąć ale sobie coś przypomniał - A i czy mogę moją laskę którą się przed chwilą bawiliście?
- Dobrze ale spędzisz z nami trochę czasu. - zaśmiała się ruda - I nie! To nie jest szantaż. - i zaczęli się śmiać. Jack uśmiechnął się lekko i trochę zbliżył. "Nie wierzę! Ja Jack Mróz, który zaprzysiągł sobie, że nie oszczędzi ani jednego człowieka zaczyna przebywać wśród jakiś dzieciaków?!" - skarcił się w myślach.
- Dobra chłopcy to wy tu bądźcie, a my rozłożymy koce. - powiedziała to Elsa. Wszyscy kiwnęli zgodnie głowami i zaczęli robić swoje sprawy. Chłopcy usiedli na skałach i zaczęli rozmawiać Jack'iem, a dziewczyny rozkładały koce, wyciągały napoje, przekąski, parasolki i małe radyjko. Po skończeniu dziewczyny zawołały szybko chłopaków by do nich przyszli coś zjeść i pogadać. Jack nie był pewny jak zareagują na to, że on to syrena, a co jeszcze bardziej go nurtowało to czemu go się nie spytali czemu cały czas siedzi w wodzie, po co mu ta laska i czemu ma takie dziwne uszy? Ogona pewnie nie zauważyli bo za tymi skałami było dość ciemno i głęboko.
Mróz zaczął się tłumaczyć, że naprawę musi już iść i, że nie chce im przeszkadzać. Wtedy Punka powiedział coś czego Jack od bardzo, bardzo dawna nie słyszał powiedziała że jest od nich nowym przyjacielem. Te słowa potwierdziły jack'a w przekonaniu że może im zaufać i że na pewno nie wydadzą go.
-Słuchajcie. Muszę wam coś powiedzieć, a raczej pokazać. -oni tylko spojrzeli na niego zaciekawieni i zaczęli się do niego przybliżać. On tylko odpłynął od skał i wystawił do góry ogon. Wszyscy wstrzymali oddech i patrzyli się to na ogon to na Jack'a - Tak jestem syreną albo bardziej fachowo to trytonem. Ale błagam was nigdy nikomu nie mówcie że ja istnieję. Dobrze? - wszyscy przytaknęli i popatrzyli po sobie znaczącymi spojrzeniami "Pytania..." - pomyślał i przypłynął do brzegu - To pomożecie mi czy chcecie patrzeć jak się czołgam? - zapytał się rozbawiony
- A! No to tak już! Chodź Flynn. - zawołał Czkawka do Julka i zaraz obaj nieśli pod ramię Jack'a - A ty przypadkiem no... Eee... Nie wyschniesz?
- Ja bez wody wytrzymam jakieś 10 godzin tylko jak jestem w ciemnym i wilgotnym miejscu ale jak będę na słońcu to długo nie wytrzymam. Więc jakbyście mogli to pod cień. - oni tylko kiwnęli głowami i położyli go pod parasol reszta usiadła obok na kocach. Dziewczyny jak to dziewczyny zaczęły się smarować nawzajem kremem z filtrem i trajkotać na różne bezsensowne tematy (tak... co ja sądzę o babskich gadaniach xd - dop. aut.), a chłopcy opowiadali Jack'owi o ich przygodach. Nagle dało się słyszeć szczekanie psa. Jack od razu zaczął się nerwowo rozglądać nie lubił psów miał z nimi złe wspomnienia. Chwilę potem z krzaków wyskoczył wielki czarny pies.
(Szczerbatek *.*)
- Szczerbatek! - krzyknęli wszyscy chórkiem oprócz Jack'a
- Mordko! Chodź do pana! - zawołał wesoło Czkawka, a pies rzucił się na niego tak mocno że chłopak wylądował na plecach z psem oblizującym twarz - Szczerbatek! Wiesz że to się nie zmywa! Wszyscy wokół zaczęli się śmiać. Nagle pies przestał i popatrzył się na Jack'a jak na kolację. W sumie to ten pies nie lubił mięsa tylko ryby, a Jack to tak jakby pół człowiek pół ryba
- Jack tylko spokojnie żadnych gwałtownych ruchów - ostrzegł go Czkawka. Ale jak zwykle Szczerbatek zrobił na złość panu i pomału podszedł do wystraszonego syrena. Gdy Szczerbek podchodził do niego wszyscy zaczęli po cichu śmiać i przyglądać co ma się zaraz stać. Pies najpierw zaczął obwąchiwać ogon, a potem całą resztę na koniec zaczął się tulić i położył się na jego lewym ramieniu bo na nim się opierał.
- Eee... Czy to dobrze? - zapytał się zmieszany Jack
- Tak. Polubił Cię. Pogłaszcz go. - uśmiechnął się do niego Czkawka, a on sam pogłaskał pas. (Czyli Czkawka go pogłaskał żeby nie było xd - dop. aut.) Tryton zrobił to co mu polecił szatyn nawet się zdziwił bo pies zaczął się jeszcze bardziej tulić co u Jack'a spowodowało uśmiech na twarzy i zmianę zdania o psach.
- Dobra gołąbeczki. Kto idzie pływać? - zapytała się Merida. Wszyscy wykrzyknęli zgodnie głowami zupełnie zapominając o Jack'u co mu akurat nie przeszkadzało bo Szczerbatek odwrócił się na plecy i chciał by tryton go pogłaskał po brzuchu i by się z nim pobawił.
- Hej, a gdzie Jack? - zapytała się Elsa
- Przed chwilą bawił się ze Szczerbatkiem, a co? Pooodoooba Ci się? - zapytała specjalnie przeciągając słowa i szturchając ją łokciem
- Wcale że nie! W ogóle to no nie jest człowiekiem więc... Nie! Nie podoba mi się. - upierała się choć i tak było widać cień różu na policzkach
- Tak... Jasne... Chodź Czkawka bo Elsa nam zaraz wodę zamrozi. - pociągnął kolegę w stronę plaży - I tak jej się on podoba - szepnął do ucha Czkawce
- Na bank. - odpowiedział i zaśmiał się
Kiedy byli przy obozowisku (nwm jak to nazwać no tam gdzie mieli swoje rzeczy... wiecie o co cho. - dop. aut.) zobaczyli jak Jack i Szczerbatek razem śpią więc nie mieli serca by ich wybudzić więc poszli do dziewczyn i im opowiedzieli co tam zobaczyli. Jack leżał na boku przytulony do śpiącego psa. Wyglądali razem prze uroczo ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Gdy Jack tak sobie leżał słońce zaczęło coraz bardziej schodzić w dół, a cień znikać więc Jack był coraz bardziej oświetlony. Zaczęło mu się robić coraz duszniej i cieplej. Zanim się obudził i zareagował jego ogon był cały suchy.
- Aaaaa!!! Wody!! Wody!! - krzyczał próbując dostać się do wody. Zaczął się czołgać, chodzić szybko na rękach, a nawet skakać bo ogon mu ciążył, a gorący piach wcale mu nie pomagał - Jeszczę chwilę, dasz radę. Gdzie reszta? Taaaaaak! - i wskoczył do chłodnej i orzeźwiającej wody. Żeby ogon się szybciej zregenerował popłynął na samo dno i tam się położył.
***************************
Siemka syrenki ;)
Tak! Udało mi się! Myślałam że nigdy tego nie napiszę xd
Tak jak obiecałam jest Elsa, a to oznacza że będzie Jelsa <3 !!
Myślę że taki dłuuugi rozdział wam się podoba i że czekaliście cierpliwie xd
To do następnego razu ;)
Pozdrawia Olcia ;)