poniedziałek, 29 czerwca 2015

"Gorączka Strażnika" - Dziękuję za 2000! Pomidorowa!

Na początku...
To w cale nie jest skopiowane od kogoś sama wymyśliłam ten pomysł jakieś 2 tyg. temu xd
Dziękuję za 2000 wyświetleń <3
Kocham was moje Syrenki :***
Zapraszam na Pomidorową xD

******************************
W bazie u North'a od rana była napięta atmosfera. Ponieważ Elsa nowa Strażniczka Marzeń ma urodziny, a Jack jako jej chłopak postanowił urządzić jej najwspanialsze urodziny jakich jeszcze nigdy nie miała. Więc do pomocy zebrał wszystkich znajomych, Anne, Kristoff'a, Roszpunkę, Juliana, Meridę, Czkawkę, Astrid, Olafa, Svena, Szczerbatka - którzy byli w garażu od reniferów North'a -  wszystkich Strażników i przyjaciół śnieżnej parki czyli Jamie'go i Sophie. Wszyscy mieli ręce pełne roboty, a Jack wszystkimi dyrygował i sam też coś pomagał czyli oszraniał obrusy i wymyślał ciekawą figurę na tort.
- Nie... To za drętwe... No chyba nie! - dotykał laską figurki i wybrzydzał. Najpierw stworzył samą Elsę, potem Elsę z nim, a na koniec jak się całują. - Ach! Jestem beznadziejny! - wykrzyknął po cichu niezadowolony i pociągnął nosem.
- Co Ci się znowu nie podoba? - zapytała Roszpunka niosąc z Meridą pudełko z ozdobami - O jaka śliczna figurka! - zapiszczała podając bez ceremonialnie pudło rudej i podbiegła do tortu - Jaka ona śliczna! Sam ją zrobiłeś?
- Niestety... - odparł niechętnie i znów stuknął kosturem o figurkę, która zmieniła się we ramkę od serca, a na środku niej stała Elsa przytulona do Jack'a. - O! Może być? - zapytał gwałtownie. Roszpunka tylko kiwała gwałtownie głową z szerokim uśmiechem i podciągnęła gwałtownie Astrid do siebie, która szła by odłożyć już puste pudło. Blondynka spojrzała na szatynkę ze zdziwieniem na co Punka pokazała wyczekująco na figurkę na torcie który był naprawdę śliczny. Był czteropiętrowy, błękitno biały z białymi śnieżynkami po bokach.
- Łał. No, no Frost. Jak chcesz to potrafisz. - uśmiechnęła się w stronę Jacka'a i poszła do magazynku, Roszpunka też zaraz poszła do Meridy i Jack został sam z tortem. Podszedł na środek sali w której było pełno ludzi, małych zwierzątek od Punki i Czkawki i pustych pudeł. Obejrzał się dookoła i uśmiechnął się sam do siebie.
- No to będzie najlepsze przyjęcie na świecie. - mruknął zadowolony, gdy... - A... A... APSIK! - kichnął, a wokół niego pojawiły się ze szronu cztery małe zwierzątka, których nie zauważył bo od razu pomknęły w stronę głębi fabryki.
- Uuu... Uczulonko co? - zagadał Julian i ukradkiem próbując skosztować tortu, który też zaczął atakować Olaf.
- Ech. To kórz... - powiedział pocierając wierzchem dłoni nos i odwrócił się w stronę przyjaciela - Ej! Przecz z łapami! - krzyknął rozzłoszczony Jack patrząc jak Olaf miał już całą twarz w lukrze, a szatyn już nabierał na palec też lukier - To dla Elsy!
- Dobra. Nie gorączkuj się tak! - wsadził palec do buzi i wyciągnął go z rozmarzonym uśmiechem (Wiem jak to brzmi! Ta wredna dwujęzyczność! Przepraszam czytam dziwnego bloga i nawet nie chcecie wiedzieć jakiego xD - dop. aut.) - Ale tort pierwsza klasa. - zaśmiał się i wziął Olafa, który wsadził kulkę z przeżutym tortem w miejsce dziury za patyczkowate rączki i poszedł gdzieś dalej. - Idź do Elsy bo zaśpi, a my zajmiemy się resztą!
- Właśnie Elsa! Pilnujcie tortu, a reszta niech tu ogarnie bo to musi być najlepsze przy... przy... przy! APSIK! Przyjęcie na świecie! - zakończył pośpiesznie - oczywiście zrobiły się małe zwierzątka i pobiegł pod nogami przyjaciół gdzieś - i popędził w stronę pokoju Elsy. Wszyscy zaśmiali się pod nosem i zaraz zaczęli dokańczać swoje zajęcie. W tym samym czasie Jack już podbiegał do drzwi ukochanej, przystanął przed nimi, wyrównał oddech, otworzył je po cichu i wślizgnął się niepostrzeżenie do łóżka drzemiącej jeszcze Elsy. Przykucnął koło blondynki i zaczął po cichu ją budzić.
- Elsa...? Elsa... Pobudka Śnieżynko... Dziś są twoje urodziny! - mruczał po cichu, a blondynka tylko coś mruknęła nie zrozumiałego i dalej spała. - No Elsa! Wstawaj! Dzisiaj masz urodziny! - odkrył ją do połowy na co blondynka od razu się obudziła.
- Dziś są moje urodziny! No racja! - Jack pomógł jej wstać, podał jej swoją niebieską suknię, którą jeszcze sam podrasował dzięki lasce i swoją bluzę przyozdobił bardziej śnieżnymi wzorami.


Jack:
Dziś wielki bal, dziś królowa to ty.

Nie będziesz mi już o śnieżnych bitwach śpiewać u drzwi.

Wynagrodzić ci chcę chwile smutne i złe,

No więc zostaw to mnie, nie mów nie... Apsik!



Elsa:
Jack, to katar czy coś? Ja się znam.

Jack:
To nic takiego. Właściwie...
Od wieków dręczy mnie, ale co mi tam.

Po nitce do kłębka!

Mam plan, a w nim jest niespodzianek chyba sto.
Wszystko to dziś jak z płatka będzie nam szło.
Pół roku rzecz tę obmyślałem szczegółowo.
Kazałem im nawet wziąć kąpiel, i to z głową.

Więc nikt już nie powstrzyma mnie,
A zresztą chętnych brak.
Urządzę wszystko tak jak chcę.
Masz dzisiaj mieć u swoich stóp cały świat!

Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
Urządzę ci party, że hej! Sto przyjaciół, nie mniej będzie tu.
Dla ciebie wszystko, choćbym nawet padł bez tchu.
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!


(Chodzili po całej fabryce omijając miejsce w którym było przyjęcie. Elsa w trakcie przechadzki dostawała różne prezenciki. Oczywiście małe zoo znalazło pokój z niespodzianką i zaczęli tam próbować zjadać tort i przy okazji niszczyć ciężką pracę przyjaciół.)

Apsik! Apsik!

Elsa:
Do trzech razy sztuka.

Jack:
Oj, tam... apsik!

Dla ciebie mam coś, czego nie ma nikt... apsik!

Elsa:
Och, jesteś kochany, lecz się lecz, by katar znikł.
Do pokoju wróć i pod pierzynę ciepłą wskocz.

Jack:
To wykluczone, bo na katar mam tę mo... o... o-apsik!

Elsa:
Jack, do łóżka idź się kładź.

Jack:
O nie, impreza musi trwać.

Elsa:
Ty jesteś chory i w tym stanie...

North:
Chorzy jesteście? To czekolady się napijcie.
Słodkiej, gorącej!

Jack:
Nie, dzięki.

Elsa:
A, jak dają.

(Spotykają całkiem "niespodziewanie" swoich przyjaciół - Punka, Czkawka, Merida, Julian, Atrid, Kristoff, Anna - , którzy zaczynają śpiewać.)

Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!

Jack:
Czeka cię ten cudowny dzień!

Przyjaciele:
Życzymy ci szczęścia i spełnienia marzeń w tym dniu!

Jack:
Marzeń w tym dniu! 

Przyjaciele:
Kochamy cię, Elso.

Jack:
Masz wieczna być tu.

Przyjaciele:
Dzisiaj czeka cię ten cudowny dzień,
Niezwykły to dzień, świętujmy wnet.
Bo dzisiaj czeka cię ten cudowny dzień.

(instrumentalna przygrywka)

(Między czasie w pokoju zaczyna się robić wesoło. Zwierzątka zaczynają zrzucać stoły, które Piasek próbuje złapać, a Zając z Ząbkiem próbują ratować tort.)

Jack:
Idziemy! Na górę, naprzód!


(Jack już zaczyna się coraz bardziej źle czuć ale i tak nie chce zepsuć swojej śnieżynce urodzin więc olewa to i wchodzą na najwyższy szczyt bazy.)

Elsa:
Jack, przestań. Co za dużo to nie zdrowo.

Jack:
Nie ma jak urodzinowa temperatura... znaczy gorączka!

Nie wie nikt,
Coś mnie pcha.
Joł, joł, joł, joł!
W nosie mam katar i już,
Kiedy impreza tuż, tuż.

Elsa:
 Jack?!

Jack:
 Co? To nic.

Trzeba się wzbić,
Marzeń się chwyć.
Złap za tę nić,
Za nią idź.

Sto lat, sto lat, sto lat
W zdrowiu, w szczęściu
I chorobie niech żyje...!

(Prawie spadł w przepaść gdyby nie szybki refleks Elsy, chwyciła go za nadgarstek i podciągnęła z całej siły do siebie na co białowłosy wpada w ramiona blondynki, która zaczęła go kołysać się w rytm melodii.)

Elsa:
 Och! Jack, jesteś chory, masz gorączkę. Aż cały płoniesz!
Przełóżmy to na inny dzień,
Ty przecież padasz z nóg.
No już, masz katar, dobrze wiesz.

Jack:
Tak, wiem...
To przez ten mróz.

(Idą pomału w stronę pokoju, a Elsa obejmuje ramieniem trzęsącego się Jack'a.)

Przepraszam cię, Elso. Chciałem, żebyś wreszcie miała udane urodziny i znowu nic nie wyszło. Przeze mnie.

Elsa:
Nawet w ten sposób nie myśl. Powinieneś się położyć.

(Wchodzą do pokoju, a w nim pełno małych zwierzątek które próbują dorwać tort ale gdy widzą Elsę powstrzymują się i podają go Annie, która stoi na szczycie wieży ze zwierzątek.)

Wszyscy:
Niespodzianka!

Elsa:
Jejku!

Jack:
Jejku...

Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu.
Dziś czeka cię ten słoneczny dzień bez deszczu czy dżdżu.

Czkawka:
Co za hałas, co za chaos.

Olaf:
Lecz nie marudź mnie tu!

Przyjaciele:
Urodziny dziś ta Strażniczka ma.
Na imię zaś ma Strażniczka ta
E! L! S! A!
Czeka cię ten cudowny dzień ze snu.

Anna:
Najlepszego.

Przyjaciele:
Czeka cię ten szczęśliwy dzień, prezentów ze snu

Anna:
Dla ciebie, siostrzyczko!

Przyjaciele:
Dla ciebie wszystko czego chcesz,
Nie tylko w tym dniu.

Anna:
A już.

Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień.
Czeka cię ten cudowny dzień.
Czeka cię ten cudowny dzień.

Jack:
Cudowny dzień.

Elsa:
Okej, do łóżka, ale już.

Jack:
Nie, czekaj! Czekaj! Najpierw trzeba jeszcze urodzinowo zadąć w wielki barani róg z twojego kraju.

Elsa:
Oh, nie nie nie nie nie nie...

Jack:
APSKI!!

Z rogu wystrzeliła ogromna kula ze szronu i śniegu, wybiła szybę i poleciała w prost do kryjówki Mroka, która trafia zaskoczonego w prost w kilka Koszmarów i rozsypuje się na miliardy płatków śniegu.
Wszyscy spojrzeli na Jack'a, który z tej gorączki ledwo trzymał się na nogach i gadał coś bez sensu, a Elsa tylko uśmiechnęła się rozbawiona i poprawiła spadającego z jej ramienia Jack'a.
- No co? Ja mu mówiłam żeby się położył i odpuścił! Ale nie. Jack wstań na nogi! - poprosiła go bo zaczynały mu się kolana uginać ale na dźwięk słów Elsy ocknął się i wykrzyknął coś bez sensu.
-  Niech nie wie nikt... Że w proszku śpisz! Bez uczuć... Spać... - zaczął pomału zasypiać gdy - APSIK! - kichnął, a koło niego pojawiły się nowe zwierzątka ze szronu - Moc! Mam tę... moc... - wykrzyknął, a potem głowa bezwładnie opadła mu na ramię Elsy. Wszyscy zaczęli się śmiać z Jack'a, a Elsa przeprosiła wszystkich kulturalnie i poszła z bezwładnym ciałem chłopaka do jego pokoju. Kiedy weszła odłożyła go na jednym z krzeseł, rozchyliła kołdrę i położyła do łóżka Jack'a, który gwałtownie się obudził. Zaczął się rozglądać nerwowo ale gdy ujrzał Elsę uspokoił się.
- Dałeś niezły koncert na dole. Ale teraz ubieraj to i do łóżka! - rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Rzuciła w jego stronę gruby sweter i przykryła go szczelnie kołdrą.
- Co ja robiłem? Jaki koncert? - zapytał przerażony chłopak.
- Nie ważne. - machnęła lekceważąco ręką i wzięła od elfa, który niósł ciepłą zupę i zaczęła karmić chorego - To najlepszy urodzinowy prezent. 
- To znaczy? - zapytał zbity z tropu chłopak.
- Że mogę się tobą opiekować. - uśmiechnęła się do niego - Kocham Cię.
- Ja ciebie te... te... te! APSIK! też. - pociągnął nosem, a zamiast stworzyć jakieś zwierzątko ze szronu stworzył wielkie szronowe serce, które podleciało trochę wyżej i wybuchło sypiąc na nich drobny śnieżek. Elsa odłożyła miskę i przybliżyła się do chłopaka, który niezgrabnie podniósł się do pozycji siedzącej.
- Dziękuję... - wyszeptała mu do ucha i pocałowała go w usta. Chłopak był tak zaskoczony że dopiero po sekundzie odwzajemnił pocałunek. 
Lecz niestety wszystko co piękne szybko się kończy i do pokoju weszli Strażnicy z mnóstwem lekarstw, zupek i nie wiadomo czego jeszcze. Parka szybko odskoczyła od siebie i spojrzeli na gości, którzy zaczęli się rozpakowywać. Jack spojrzał na nich nie pewnie. 
- Kładź się. - mruknęła do białowłosego na co on położył się, a Elsa go przykryła, usiadła na skraju łóżka i zaczęła głaskać do delikatnie po włosach. 
- No Jack. - zaczął radosnym tonem North - Teraz to my będziemy się bawić w lekarzy. - zaśmiał się swym donośnym śmiechem i wyciągnął strzykawkę na co Jack pobladł jeszcze bardziej bo on nie przepadał za bardzo za igłami.
- A-A-AAAA-PSIK! - kichnął tak mocno że zamiast po cztery zwierzątka wyszło mu dziesięć zwierzątek. - Dużo ich co nie? - zaśmiał się nerwowo i znów pociągnął nosem - Zabierz tę igłę! North! Puść mnie Elsa! Gdzie?! Stój gdzie stoisz! Nie podchodź! Ząbek puść moje nogi! Nie podwijaj mi rękawu! Nie! Ja nie chcę! Jestem zdrowy! Apsik! Nie! Zabieraj to dzieło szatana! Nie!!! - zaczął się wydzierać bo North zaczął się go niego zbliżać z igłą i szatańskim uśmieszkiem. 

*****************************
Siemaneczko Syrenki!!
Tak skoczyło nam 2000 wyświetleń za co wam niezmiernie dziękuję i podziwiam ;)
Mam nadzieję, że taki One-Short/Pomidorowa jako przeróbka "Gorączki Lodu" się podoba xd
Piosenkę sama wymyślałam, a przynajmniej przerobiłam sama!
To jeszcze raz wam dziękuję i zapraszam do czekania na kolejne rozdziały czy Pomidorowe.
To ja się żegnam, dziękuję i życzę udanych Wakacji :)
Trzymajcie się mokro ;)
Pozdrawia Olcia :***

niedziela, 28 czerwca 2015

Cóż... Będzie Pomidorowa!! xD


Siemka Syrenki!

Mój mózg (Ola ma mózg O.o ?) wymyślił coś więc jak będzie 2000 wyświetleń to będzie One-Short? Podziękowanie? Specjal? Pomidorowa? Co? Nie... nie ważne...
To będzie 2000 to będzie One..., a nie bądźmy inni będzie Pomidorowa xd Tak na tym blogu będą się nazywać specjale xd 
Walić System będę inna xd
To życzę miłego dnia i czekania na Pomidorową xd 
Trzymajcie się mokro ;)
Pozdrawia Olcia :***

piątek, 26 czerwca 2015

WAKACJE!!!

Siemaneczko Syrenki!
Dziś są wakacje!!! a przynajmniej się zaczynają xd
Życzę wam wspaniałych wakacji i żeby żaden tryton was nie zjadł xd I mnóstwo, mnóstwo zabawy ;)
Napiszcie co wy będziecie robić w wakacje i gdzie jedziecie :)
Może wam pozazdroszczę, może nie xd
To może coś...
I dużo zabawy, radości, spędzonego czasu na dworze, a nie w domu przed kompem  i kolorowych drinków! Nie bez tego... to może soczków? xd Ola demoralizuje młodzież! xd
To życzę wam super wakacji (wiem powtarzam się xd) 

I taki mały smaczek ;)



Trzymajcie się mokro!
Pozdrawia wakacyjna Olcia! :***


niedziela, 21 czerwca 2015

Blogi które polecam ;)

Siemka Syrenki!
Dzisiaj tak nie typowo bo polecam wam blogi moich kochanych przyjaciółek <3 
Tak i w ogóle to dziękuję z całego serduszka Emi która zrobiła mi zdjęcie w tle? Tytuł? No to zdjęcie na górze xd 
To może najpierw od Emi :http://emciakk.blogspot.com/
Jakby coś to blogi opisują ich dzień z życia ale polecam bo fajnie się czyta ;)
To co polecam (wiem powtarzam się xd) i zapraszam do komentowania xd 
Trzymajcie się mokro :)
Pozdrawia Olcia :***

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 4 "Ty wredna ruda małpo! Odwal się, w końcu!"

Słońce już zaczynało się wschodzić i oznajmiać ludziom, że nadchodzi kolejny dzień. Jack otworzył leniwie oczy i chciał się poruszyć ale coś uniemożliwiało jego ruchy i naciskało na klatkę piersiową. Pierwsze co zobaczył to przytuloną Elsę do jego torsu. Na początku się prze straszył, ale potem się uśmiechnął i objął jedną ręką drzemiącą dziewczynę i znów ułożył się do snu. Po następnych kilku godzinach wszyscy zaczęli się pomału budzić. Pierwsza wstała Roszpunka, która gdy tylko zobaczyła przytulonych do siebie śnieżną parkę szybko obudziła Flynn'a, który niechętnie otworzył oczy ale gdy też zobaczył Jack'a i Elsę szybko z Punką obudzili Czkawkę i Meridę. Jak Merida to zobaczyła chwyciła szybko Punki i zrobiła dwa zdjęcia, a złotowłosa odczekała chwilę i zaczęła delikatnie budzić Elsę ale ta zamiast się obudzić mruknęła coś pod nosem i jeszcze bardziej przytuliła się do torsu trytona. Wszyscy cicho się zaśmiali i Julian wpadł na genialny plan. Wziął kapelusz Roszpunki - oczywiście nie odbyło się bez protestów zielonookiej - podszedł do wody zanurzył kapelusz w którym od razu było pełno wody, szybko wyciągnął i podszedł z nim nad głowy przyjaciół i wylał z szatańskim uśmieszkiem. Obydwoje otworzyli gwałtownie oczy, przez chwilę nie wiedzieli co się dzieje ale, gdy ich spojrzenia się spotkały krzyknęli i odsunęli się od siebie jak oparzeni robiąc się lekko różowi na bladych twarzach.
- Przepraszam... - mruknęła pod nosem Elsa. - I ty! - wskazała z wyrzutem na szczerzącego się Julka oddającego rozzłoszczonej Roszpunce mokry kapelusz - Jak śmiałeś?! Jesteś mądry?! Przez ciebie jestem mokra! - krzyczała podchodząc do nadal szczerzącego się szatyna. - Co się tak szczerzysz?!
W tedy Flynn wyciągnął aparat i pokazał jej siebie jak przytulała Jack'a gdy śpi. Mina Elsy była taka jakby zobaczyła ducha, a po tym zalała się jeszcze większym rumieńcem ale teraz ze złości. Westchnęła cicho próbując się uspokoić i odwróciła się tworząc w ręce śnieżynkę, kiedy kula była już gotowa szybko się odwróciła i rzuciła nią w twarz zaskoczonego Flynn'a. Szatyn zachwiał się i upadł na piasek ścierając z twarzy śnieg. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Jack patrzył na to ze zdziwieniem. "Jak ona to zrobiła? Czy ona umie to samo co ja?" - zapytał sam siebie i uśmiechnął się ma myśl o tym.
- Ha Ha Ha! - zaśmiał się sztucznie - Bardzo śmieszne wiesz! W zimę używaj mocy, a nie w lato! - krzyknął wstając z piasku - To co zbieramy się i idziemy coś zjeść? - zapytał patrząc na poranne pobojowisko. - Nie bójcie się wrócimy do Jack'a. - zapewnił - Chyba że idziesz z nami.
- Nie no spoko możecie iść ale na pewno się jeszcze spotkamy. A i czy mogę w końcu laskę? - zapytał patrząc wyczekująco na przyjaciół. Merida poszła, przyniosła mu laskę i podała mu ją niechętnie. - Dziękuję. To ja już wam nie przeszkadzam i... cześć?...
Już chciał wrócić do wody ale Elsa go zatrzymała.
- Jack zaczekaj! Przyjdź dzisiaj wieczorem nad to molo. - wyszeptała wskazując ma nie dalekie małe molo.
Coś takiego... 
Jack pokiwała głową, że się zgadza i pożegnał się ze wszystkimi mocnymi uściskami i przybijaniem piątki. Po pożegnaniach pomachał im jeszcze i wszedł do wody by po chwili odpłynąć w odmęty oceanu. Przyjaciele jeszcze chwilę patrzyli za znikającą sylwetką trytona, a potem zaczęli się zbierać by powrócić na swój kemping. Kiedy już byli w drodze Elsa cały czas rozmyślała w co może się ubrać na potajemne spotkanie z Jack'iem i co zrobić żeby przypadkiem nikt jej nie zobaczył, a zwłaszcza Merida bo jak ona się dowie to nie da jej żyć. Między czasie paczka wesoło rozmawiała i wygłupiała się.  Punka oglądała jeszcze jakie zdjęcia zrobiła i pokazywała te które najbardziej jej się podobały, a zwłaszcza jedno. Wszyscy byli na tle zachodzącego słońca Flynn przytulał Punkę, która trzymała aparat, koło nich stał Czkawka ze Szczerbatkiem, Merida pokazywała język i zrobiła zająca Jack'owi. Jack leżał na ziemi z uniesionym ogonem i uśmechał się wesoło nie wiedząc, że Merida za nim stoi, a Elsa też położyła się na ziemi i położyła dyskretnie swoją dłoń na dłoni Jack'a i też się uśmiechała. Punka cicho się zaśmiała gdy zobaczyła kolejne na którym była Elsa i Jack, którzy spali przytuleni do siebie.
- Nawet nie wiecie jak mnie ciągnie by dodać to zdjęcie na fb. - powiedziała rozbawiona Puncia pokazując to zdjęcie - Co ty na to El?
- Spróbujesz... A w sumie to nawet nie możesz. Obiecałaś. - zarzuciła jej argument nie do zaprzeczenia
- Dobra... - westchnęła - Ale i tak nie usunę! - wyszczerzyła zęby, podbiegła do chłopców, którzy szli z przodu i wtuliła się do Flynn'a pokazując im zdjęcie.
Potem już tylko rozmawiali i robili swoje rzeczy.
Między czasie gdy Jack dopływał do swojej groty zobaczył spadającą z góry małą porcelanową pozytywkę. Podpłynął do niej zainteresowany, wziął ją do ręki i po przyglądał jej się dokładnie z każdej strony. Była biało-niebieska mała i bardzo starannie wykonana. Za fascynowany nowym znaleziskiem popłynął do swojej groty. Wynurzył się tylko do połowy pozytywkę dał na przed i zaciekawiony otworzył pudełko. W środku było małe i porcelanowa baletnica z złotym koczkiem, białą jak mleko cerą i błękitną sukienką. Koło niej leżał mały złoty kluczyk, który pasował do miejsca na boku pudełka. Ostrożnie włożył kluczyk i pokręcił nim w prawo nic się nie stało więc jeszcze trochę pokręcił, gdy puścił baletnica zaczęła krążyć wokół własnej osi, a dla niej pogrywała cicha melodyjka. W pierwszej chwili się wystraszył ale potem ułożył wygodnie głowę na skrzyżowanych rękach i przyglądał się baletnicy.
- Piękna jak Elsa... - westchnął rozmarzony - Właśnie Elsa! Może jej coś dam? - pomyślał na głos białowłosy - Kurde ostatni raz byłem na takim spotkaniu jakieś 250 lat temu. Może coś się zmieniło od tamtych czasów? Nie chyba nie... - wypłynął z groty i zaczął przeszukiwać dno. Niestety nic nie znalazł takiego co mogło by się spodobać Elsie bo albo były całe w koralowcach albo zniszczone, a to miało być coś wspaniałego! Spojrzał zrezygnowany w stronę wodnych roślin i go olśniło. Dziewczyny lubią kwiatki! Szybko popłynął w tamtą stronę i zaczął przeszukiwać różne koralowce i wodne kwiaty.
- W takim tępię to ja nic nie znajdę! - rozpaczał nad sobą tryton - A może?... - chwycił jakiegoś najładniejszego kwiatka jakiego widział w dłoni wyczarował nie dużą kulę lodową pustą w środku z małym otworem na górze do niego wsypał garść piasku, kilka małych kamyczków i włożył delikatnie do środka kwiatek na końcu zamroził mały otwór i tak oto powstało prezent z dna morskiego ale dziewczyny z powierzchni, żeby zrobić jeszcze ładniejszy prezent dwoma dotknięciami laski o lód rozprzestrzenił się na górze i na dole piękne szronowe wzory. Zadowolony ze swojego dzieła Jack zaczął kierować się w stronę powierzchni. Uśmiechnięty od ucha do ucha nie zwrócił nawet uwagi, że za nim płynie pewna mała łódź podwodna z pewnym rudowłosym mężczyzną.
- Hans, jesteś tam? Widzisz go? - dopytywał się głos w słuchawce
- Tak, nie dość że rybka połknęła haczyk to nawet się skapnął, że ja za nim płynę. Ha Ha! To będzie najlepszy połów w moim życiu.
- Dobra, dobra... Płyń cały czas za nim w pewnej odległości, a gdy gdzieś się zatrzyma powiedz nam, a my tam zaraz będziemy. Zrozumiano? - zapytał głos
- Artur, spokojna twoja rozczochrana. - zapewniał go Hans - O! Rybka wypłynęła. Rozłączam się. - i wyłączył się ze kolegą - Może dzięki tobie, w końcu kimś będę. No dalej rybko płyń sobie, płyń puki możesz... - zaśmiał się złowieszczo i podpłynął minimalnie bliżej płynącego już po powierzchni trytona.
Jack płynął bardzo szybko bo od jego kryjówki do plaży było dość daleko, a czasu było coraz mniej. W jednej ręce trzymał kulę, a w drugiej laskę. Gdy był już zaledwie dziesięć metrów od umówionego miejsca zauważył zbliżającą się Elsę, która cały czas oglądała się nerwowo za siebie lecz gdy zauważyła Jack'a uśmiechnęła się i podeszła już pewniej. Tryton zgrabnie wskoczył i usiadł na deski od molo, a Elsa po chwili też do niego dołączyła.
Tak była ubrana ;)
- Witaj. - przywitała się kulturalnie blondynka
- Cześć... - mruknął nieśmiało - Pięknie wyglądasz. 
- Dziękuję. Specjalnie na tą okazję. - odparła rumieniąc się lekko.
- A i w ogóle to mam dla Ciebie prezent. Chyba daje się jeszcze prezenty co nie? - zapytał niepewnie i podał jej kulę w której od ruchy kwiatek pomału się ruszył - Może ci się spodoba.
Elsa tylko wyciągnęła ręce, wzięła i patrzyła z nie dowierzaniem na prezent.
- Jack... Tak daję się jeszcze ale nie musiałeś... On jest przecudny. Dziękuję... Ale ja nic dla ciebie nie mam. - plątała się w słowach i użalała się nad sobą.
Jack tylko machnął lekceważąco ręką. Potem zaczęli rozmawiać, śmiać się, wygłupiać i oglądać zachód słońca. Ale gdzieś w oddali niedaleko mola w krzakach siedzieli ukryci przyjaciele czyli Merida, Roszpunka, Flynn i Czkawka. 
- Zasłaniasz! - syknęła Merida w stronę Julka
- Zamknij się! Po co wzięłaś ten łuk? Będziesz do nich strzelać?- od syknął Flynn
- A po co ci ta patelnia? Co będziesz robić jajecznicę? - zapytała ironicznie ruda
- Uspokójcie się! Bo zaraz nas zobaczą! - warknął do nich Czkawka i grożąc tarczą
- Zamknijcie się wreszcie! Coś zaczyna się dziać! - zapiszczała entuzjastycznie lecz po cichu Punka
W tym samym momencie Elsa niepewnie zaczęła się przybliżać do Jack'a, a chłopak chyba wiedział co blondynka ma na myśli i też się trochę przybliżył podniósł prawą rękę by objąć policzek Elsy i znów dzieliły ich milimetry od złożenia pocałunku ale nagle silne ramiona błyskawicznie podniosły i odsunęły zdezorientowaną Elsę, a dwie grube liny zarzucono na wystraszonego trytona. Dwaj tędzy mężczyźni stojący na molo trzymający liny zacisnęli je tak mocno, że białowłosy ledwo mógł oddychać. Elsa wyrywała się, szarpała, krzyczała, a nawet próbowała użyć mocy ale była tak przerażona, że w ogóle nie umiała się skupić. Jack też się wyrywał z całych sił, warczał, syczał, a nawet próbował wejść do wody lecz mężczyźni jeszcze mocniej szarpnęli za liny i Jack aż cicho krzyknął bo liny zaczęły mu się wbijać boleśnie w skórę. Chwilę potem inni którzy przyjechali na skuterach wodnych rzucili w stronę trytona dwie cienkie ale mocne linki. Jeden z nich zarzucił mu go na szuję, a drugi na ogon. Już doszczętnie przerażony tryton wierzgał, szarpał się coraz bardziej lecz przez sznurek na szyi zaczął się dusić, a przez liny nie mógł robić zbyt gwałtownych ruchów. Nagle zdało się słyszeć głośny gwizd statku, warkot motorówek, świst skuterów wodnych i szum helikoptera. Jack szybko wykorzystał sytuację w której dwaj mężczyźni zapatrzeni byli w nadciągających pomocników lekko poluzowali liny, Jack wyciągnął prawą rękę z uścisku i odciął liny jednym szybkim ruchem pazurów, które zaczęły rosnąć. Jeszcze dwoma ruchami odciął linki, które trzymały go za szyję i ogon. Chwycił liny, które trzymali zaskoczeni dwaj mężczyźni i podciągnął z całej siły do siebie. Zdezorientowani faceci podbiegli ze sznurami do syrena, który jednym szybkim ruchem ogona podciął im nogi i uderzyli z całej siły na deski, jednego z nich wrzucił do wody, a drugiego zaatakował rzucając się na niego. Zaczął go drapać, gryźć i podduszać, a gdy chciał przebić się pazurami przez ciało i zakończyć żywot nieszczęśnika poczuł jak jakaś wielka, mokra łapa chwyta go za szyję, podnosi i rzuca z całej siły jak szmacianą lalką na drugi koniec mola. Jack bezwładnie opadł na deski i potoczył się jeszcze kawałek leżąc na brzuchu i stękając z bólu.
- Jack! - krzyknęła przerażona Elsa - Zostawcie go! - wydzierała się na całe gardło
- Zamknij się dziewczyno! Chłopaki ruchy zaraz się ocknie! - krzyknął przyciskając mocniej blondynkę.
Innym towarzyszom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Przypłynęli bliżej mola i od razu wskoczyli w stronę nadal leżącego Jack'a. Jeden z nich przygwoździł mu głowę do ziemi i trzymał nie siłując się na delikatność, drugi też przygniótł jego ramiona, a inni obwiązali mu całe dłonie, nadgarstki i aż do ramion. Jeszcze inni przytrzymali mu ogon by już w ogóle nie mógł się ruszać. Spojrzał ukradkiem na Elsę cały czas się wyrywała, a z oczu nieustannie leciały łzy. Kiedy ich spojrzenia się spotkały Elsa w oczach Jack'a widziała tylko istne przerażenie. 
- I co rybko?! Myślałeś że wymkniesz się nam tak łatwo?! - wykrzyknął nagle Hans stojący na jednej z motorówek, Elsa tylko spojrzała w tamtą stronę i obejrzała go dokładnie.
- Hans? - mruknęła do siebie - Hans! Ty wredna ruda małpo! Odwal się, w końcu! - wykrzyknęła wściekła blondynka 
- O! Elsa! A co ty tu robisz? Myślałem że będziesz z tą bandą idiotów! - zawołał sarkastycznie
- Kogo nazywasz idiotą? Idioto?! - wywrzeszczała wściekła Merida naciągając cięciwę ze strzałą celując na prost w stronę Hansa. Naglę za jej plecami wyszedł Flynn z patelnią w ręku, Roszpunka z rozpuszczonymi włosami i przygotowanymi do bicia, Czkawka z metalową tarczą własnej roboty i Szczerbatek gotowy do ataku. 
- I co? Wy myślicie, że zdołacie pokonać tylu ludzi by uwolnić ta rybę? - wskazał na Jack'a, który ruszył się niespokojnie od nazwania go rybą
- CO TY SIĘ WYRABIA! -  wrzasnął niski męski głos na, który wszyscy drgnęli - Mieliście złapać tylko trytona i odpłynąć! - nagle koło Hansa pojawił się wysoki, dobrze zbudowany kasztanowo włosy mężczyzna
- Panie Mullerze (wiem źle napisałam... - dop. aut.)!zasalutował rudowłosy - Właśnie... 
Nie dokończył bo Muller uciszył go gestem dłoni.
- Elsa? - zapytał zaskoczony
- Tata? - zapytała również zaskoczona jak i przerażona.

****************************
Siemka syrenki! 
Wiem nie było długo rozdziału ale chyba się nie gniewacie? 
Chyba nie... Never mind!
I co może być trochę romantyczny, pełen napięcia i coś jeszcze? Nwm...
E tam bez względnego gadania piszcie czy wam się podoba ;)
Trzymajcie się mokro :)
Pozdrawia Olcia :***

niedziela, 7 czerwca 2015

To nie rozdział ale to bardzo, bardzo głupie xd


Siemka Syrenki!
Tak zapewne już krzyczycie "Gdzie rozdział?! Dawaj rozdział! Jak nie to ręka, noga, mózg na ścianie!" Ale to coś innego i sama nie wierzę że to piszę ale... Mało jest aktywności na moim 1 blogu... Tak i teraz takie "RYLY?! LOL!"  
Tak więc jest trochę smutno bo Syren (tak nazywam tego bloga xd) ma bardzo dużo wyświetleń (dzisiaj było 123 wyświetlenia ;* Thx), a na Strażnikach (to drugi) było ledwo 14 więc :( 
Więc jak już mówiłam/pisałam jest to takie głupie że się reklamuje xd 
Oczywisście nikomu nie każę teraz włazić na bloga  i takie czytam bo muszę tylko zajrzyjcie i przeczytajcie a nuż wam się spodoba ;) 
To na tyle z dzisiejszego kazania xd
Do następnego! 
Pozdrawia Olcia :*** 
P.S. Dzięki za 756 wyświetleń :***

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 3. "To ty mnie nauczysz jeździć na desce, a ja Cię nauczę czytać. Co ty na to?"

Za to nasza piątka musiała iść na chwilę na swój kemping po swoje rzeczy których zapomnieli. Julian wziął swoją deskę do surfingu, (Jakby co to oni są nad oceanem i tam są niekiedy wysokie fale xd - dop. aut)
(To od Julka ;))

Roszpunka poszła po aparat i po okulary i żeby zrobić na złość Flynn'owi wzięła jego,

(Okulary Julka)
(I słodziutki różowiutki do obrzydzenia aparat Puni xd)

Merida też poszła po swoją deskę do surfingu,

(Deska Meridy)

a Elsa i Czkawka poszli po jakieś ciekawe książki, 

(Jako iż mam fazę na Zwiadowców to oby dwoje będą ją czytać xd Elsa czyta 1 część)

( A Czkawka czyta ostatnią część)

- Ej stary muszę Cię w końcu nauczyć jeździć na desce bo z książką żadnej dziewczyny nie wyrwiesz - wskazał na książkę z wyrzutem
-Dobra, to ty mnie nauczysz jeździć na desce, a ja Cię nauczę czytać. Co ty na to? - zapytał rozbawiony Czkawka
- Ha Ha Ha - zaśmiał się stucznie Flynn - Bardzo śmieszne wiesz. Ja umiem czytać.
- Taak! Tłumacz się tłumacz. I tak nie umiesz. - I w tym momencie Flynn uderzył w głowę Czkawki deską - Ałaa! Za co? - zapytał z wyrzutem
- Za jajco! Chodź bo dziewczyny nas już minęły!
I zaczęli biec przez leśne dróżki Czkawka miał się gorzej bo nie miał jednej nogi, a proteza wcale nie ułatwiała biegu. W końcu dotarli na plażę. Ten widok ich prze straszył wszystkie od nich rzeczy były porozrzucane we wszystkie strony, a co było jeszcze gorsze nie było tam Jack'a! Dziewczyny wołały chłopaka i szukały po całej plaży, Szczerbatek za to stał na skałach i obserwował ocean. Czkawka podszedł do psa i usiadł obok niego by razem czekać na powrót przyjaciela. Punka i Elsa próbowały ogarnąć trochę ten bałagan, a Merida i Julian poszli sprawdzić okolicę. 
W tym samy czasie Jack nadal niczego nie świadomy sprawdzał czy ogon jest już w dobrym stanie i się nie mylił ogon był tak jak trzeba mocny, zdrowy i piękny. Zaczął nim pomału poruszać, potem coraz szybciej i mocniej nie mógł wytrzymać z radości i zaczął pływać w kółko. Zatrzymał się i zaczął się kierować na powierzchnię gdy był milimetry nad taflą wody machnął jeszcze raz mocniej ogonem i wyskoczył z wody na kilka metrów i zawołał na całe gardło
- OTO JA!!! - i wskoczył spowrotem by popłynąć do zdezorientowanych towarzyszy - No co? - zapytał rozbawiony tryton
- Jack!! - zapiszczały dziewczyny i zaczęły biec w stronę nadal rozbawionego chłopaka - Gdzieś ty był?! - zapiszczała Punka i razem z Elsą i Meridą wskoczyły, dosłownie wskoczyły na Jack'a i wszyscy wpadli do wody tylko Flynn i Czkawka stali na brzegu, śmiali się z dziewczyn choć i tak zaraz też wylądowali w wodzie bo Szczerbatek stanął na dwóch tylnich łapach, a przednimi popchnął dwójkę do wody by potem sam zaraz wskoczyć i się razem z nimi bawić. Były dość wysokie fale więc ani Flynn ani Merida nie chcieli ich przegapić więc szybko wyszli z wody i pognali po deski. Jak już je mieli jeszcze szybciej zaczęli wbiegać do wody i się ścigać kto pierwszy dotrze na fale. Wszyscy patrzyli na dwójkę z rozbawieniem, w końcu gdy pojawiały się fale Mer i Julek zawsze rywalizowali ze sobą wiec było na co popatrzeć. 
- I co? Znowu chcesz przegrać?  - zapytał rozbawiony Julek - Wiesz możesz się jeszcze wycofać.
- Nie tym razem! Sporo ćwiczyłam po ostatniej przegranej. Jeszcze będziesz mi czyścić deskę! - zawołała i popłynęła w prost na tworzącą się falę, szatyn po sekundzie też zaczął płynąć. Jak byli metry od fali odwrócili się na deskach i zaczęli płynąć w przeciwną stronę gdy poczuli że fala zaczęła ich unosić stanęli na deskach i zaczęli robić najróżniejsze triki. Za to wszyscy już nie patrzyli na nich z rozbawieniem tylko z podziwem bo w końcu nikt z nich by takich sztuczek nie zrobił. 

(Takie sztuczki robili xd wiem dziwne ale jakoś tak mi się podoba)

Jack pod  nie uwagą Elsy zanurkował i podpłynął pod nią i szybko podniósł ją by dać ją sobie na plecy Elsa z niespodziewanego ruchu krzyknęła Jack tylko się zaśmiał i zaczął płynąć głębiej w ocean blondynka zaczęła się rozglądać niespokojnie ale gdy zobaczyła uśmiechniętego syrena uspokoiła się, przytuliła się do jego placów i zamknęła oczy. Jack nie rozumiejąc za bardzo co zrobiła blondi zarumienił się lekko bo to było nawet miłe... Zaczęli płynąć pośród fal, zanurzać się w odmętach wody i po prostu być ze sobą. W pewnym momencie Jack zatrzymał się, a Elsa wpatrywała się w jego błękitne tęczówki, pomału zaczęli przybliżać swoje twarze, stykali się nosami i zaraz mieli się pocałować gdy koło nich przejechała Merida i opryskała ich wodą. Rozzłoszczona Elsa pokryła się ogromnym rumieńcem, a Jack też się pokrył rumieńcem i postanowił że zabierze ją nad brzeg. 
Po 2 godzinach zabawy przyjaciele wyszli z wody roześmiani, a na deskach wygrała tym razem Merida!
- Ha! I co Szczerbiec tym razem to ja jestem górą! A nie ty! - krzyczała szczęśliwa ruda
- Dobra! Wiedzą już wszyscy! Nie bój się jeszcze to ja będę górą. - ostrzegł ją szatyn
Wszyscy wyszli na brzegu i rozmawiali jeszcze ze sobą na różne tematy, a Elsa cały czas spoglądała ukradkiem na trytona, a on gdy to widział uśmiechał się do  niej wesoło. Roszpunka za to robiła cały czas zdjęcie na pamiątkę, a Flynn nawet się nie skapnął że jego dziewczyna ma jego okulary. Po pół godzinie zaczęło się już ściemniać i wszyscy pomału zasypiali. 
- Wiecie co? chodźcie może na koce tam będzie nam wygodniej - polecił Czkawka. Wszyscy kiwnęli zgodnie głowami i chłopcy pomogli jaszcze Jack'owi by do nich dołączył.  Kiedy już wszyscy byli na kocach Punka zaczęła śpiewać pewną piosenkę do której potem zaczęli się dołączać Julian i Merida:

Miłość rośnie,
wokół nas!
W spokojną, jasną noc...
Nareszcie świat,
zaczyna w zgodzie żyć!
Magiczną czując moc...
Jak mam jej wyznać miłość?
Jak wytłumaczyć mam?
Kim jestem, co się stało?
Nie wiem.
Co robić nie wiem sam...
Jest tak zamknięty w sobie!
Lecz nie uwierzę, że...
Nie będzie królem,
skoro ma,
królewski ton i gest!
Miłość rośnie,
wokół nas!
W spokojną, jasną noc...
Nareszcie świat,
zaczyna w zgodzie żyć!
Magiczną czując moc...

(Tu wszyscy spojrzeli w stronę siedzących obok siebie Elsy i Jack'a którzy lekko się zarumienili)

Miłość rośnie,
wokół nas!
Jej zapach jest tuż, tuż!
Kochać to,
pokonać, troski swe!
Przetrwać pośród burz...

Po tej piosence zaśpiewali jeszcze jedną którą niedawno usłyszeli tym razem dołączył się Czkawka:

Poukładaj sobie plan,
zacznij robić to od poniedziałku.
Wszystko zrobisz sam,
tylko skąd ty weźmiesz chęci na to.
Szukasz ciągle nowych tras,
nie wyrabiasz się na czas.
Nie potrafisz nawet spojrzeć na mnie.
Otwórz lepiej się na świat,
posłuchaj jeden raz:
Zrób to póki mamy na to czas.

Poszukajmy razem szczęścia w nas,
intuicję przecież dobrą masz.
Znajdź swój skarb, do niego drogę znasz, 
nawet kiedy drogowskazów brak.

[Czkawka:]
Znowu utknąłem w drodze,
lecz ci to wynagrodzę,
swoimi ścieżkami chodzę,
co zrobię taki jestem, 
na życia prozę się nie godzę,
narkozę którą daje nam świat.
Żegnaj logiko, nie chcę być cicho,
nasz skarb, ja obiecuję ci to;
że znajdę go wreszcie, wezmę cię tam, 
tylko ty i ja, i nasz master plan.
Na pewno zawsze na drodze do szczęścia
Niech wokół nas kreci się cały wszechświat
Chodź my razem w blasku księżyca
Tylko ty jesteś mi potrzebna do życia
Masz coś czego nie da się opisać
Tajemnica, Mona Lisa
Nowy rozdział, od dzisiaj
Nowy skarb do odkrycia.

Poszukajmy razem szczęścia w nas,
intuicję przecież dobrą masz.
Znajdź swój skarb, do niego drogę znasz, 
nawet kiedy drogowskazów brak.

Poszukajmy razem szczęścia w nas,
intuicję przecież dobrą masz.
Znajdź swój skarb, do niego drogę znasz, 
nawet kiedy drogowskazów brak.

Po skończonych piosenkach wszyscy jeszcze coś zjedli i  porozmawiali jeszcze chwilę potem Roszpunka zasnęła Flynn'owi na ramieniu (miała głowę położoną na jego ramieniu żeby nie było xd - dop. aut.), a on ją przytulił jedną ręką, Szczerbatek zasnął z głową na nogach od Czkawki, a on sam położył głowę na ogonie Jack'a co trytonowi akurat się nie spodobało za to Merida i Elsa jeszcze żywo o czymś dyskutowały lecz po 10 minutach też zaczęły się męczyć i pomału zasypiały. Kiedy już wszyscy smacznie spali i mieli piękne sny Jack po raz pierwszy w życiu miał koszmar. 
Śniło mu się że był w jakimś niedużym szklanym pomieszczeniu pełnego wody wokół niego było ciemno ale było słychać czyjeś rozmowy. Nagle oślepiło go jakieś bardzo jasne światło gdy przyzwyczaił się do blasku zobaczył piątkę młodych osób, których znał aż za dobrze byli to Roszpunka, Merida, Flynn, Czkawka i Elsa... Wszyscy tam stali obok jakiś innych mężczyzn w białych kombinezonach którym nie było widać w ogóle twarzy. Jack przyglądał się przyjaciołom z nienawiścią i chęcią mordu. Jak oni tak mogli?! Zaufał im! A oni go wydali! Chciał do nich podpłynąć i wykrzyczeć im w twarz co o nich teraz sądzi ale nie mógł bo szyba była zbyt gruba przekonał się o ty więc zamiast rozbić szybę albo choć małe pęknięcie to walnął się tak mocno w głowę że go zamroczyło przed oczami i upadł na dno akwarium. Mężczyźni w kombinezonach zaczęli wokół niego chodzić, oglądać ze wszystkich stron i pukać w szybę co Jack'a bardzo denerwowało, więc pokazał swoją drugą morderczą stronę. Co ludzi jeszcze bardziej za interesowało niż odstraszyło. Nagle nie wiadomo skąd wyskoczyły metalowe szczypce, które chwyciły już zdezorientowaneg  trytona za ramiona, nadgarstki i koniec ogona. Już prze straszony zaczął się szarpać i wierzgać choć i tak to nie pomagało tylko pogorszyło bo kolejne szczypce chwyciły go za brzuch i uniemożliwiały jaki kol wiek ruch ale nadal próbował coś zrobić. Wycieńczony wyrywaniami i jakimi kol wiek próbami ucieczki poddał się i czekał co ma się zaraz stać. Patrzył na wszystkich z błaganiem w oczach by go wypuścili ale oni byli nie ugięci. Jeden z nich nacisnął jakiś guzik, a szczypce zaczęły podnosić Jack'a na powierzchnię. Kiedy Mróz był już parę centymetrów nad wodą szczypce gwałtownie ruszyły w stronę mężczyzn, a przy okazji w miejscach których się złączały lekko się otworzyły, natychmiast zamknęły, zaciskając i wyrywając boleśnie skórę z której zaczęły lecieć niewielkie stróżki krwi. Tryton tylko cicho jęknął i zacisnął mocno zęby by nie krzyknąć. Jeden z mężczyzn przyniósł na metalowym stole różne igły, strzykawki i wiele różnych kolorowych buteleczek. Znowu jeszcze inny podniósł pustą strzykawkę na nią nałożył igłę i wbił to do pojemniczka z niebieskim płynem gdy pociągnął za tłoczek płyn zaczął wypełniać strzykawkę. Jak Jack to zobaczył zaczął się wyrywać i szarpać, a rany zaczęły się jeszcze bardziej otwierać, szczypać i krwawić. Zacisnął mocno powieki by stłumić narastający ból. Mężczyzna który trzymał strzykawkę podszedł bliżej chłopaka, zaczął dotykać ogona by poszukać gdzie może być żyła, a Jack zaczął nim poruszać niespokojnie we wszystkie strony w miarę możliwości, już zły ciągłymi poruszaniami mężczyzna poprosił by inny przytrzymał ten ogon. Mężczyzna podszedł i nie silił się na bycie delikatnym, przytrzymał obiema rękami z całej siły duł ogona, Jack znów z niesamowitego bólu zaczął gwałtownie poruszać ogonem by tamten przestał ale gdy poczuł że jeszcze bardziej go ściska odpuścił i zatrzymywał w sobie kolejne krzyki. Mężczyzna z strzykawką na nowo zaczął dotykać ogona, jak znalazł wbił pomiędzy łuski igłę i zaczął wlewać w jego ciało płyn. Jack otworzył gwałtownie oczy gdy poczuł ciepło ale nie takie miłe ciepło tylko ciepło, które paliło i roztapiało boleśnie cały lód w jego ciele. Kiedy cały lód zniknął stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Włosy zaczęły się robić coraz ciemniejsze aż stały się ciemno brązowe, oczy z błękitnego stały się brązowe, a cera zaczynała nabierać kolorów i ogon... Ogon tracił niebieską barwę i stawał się brązowo kremowy. Cała moc księżyca zniknęła z niego więc stał się na powrót Jack'iem Overlandem zwykłym niczym nie odznaczającym się trytonem. Spojrzał na siebie nie ze złością nie żałośnie tylko ze smutkiem i żalem. Znów inny chwycił pustą strzykawkę, igłę i włożył to do innego pojemniczka z wściekle czerwonym (oczojebnym xd - dop. aut.) płynem. Podszedł do Jack'a i wbił igłę w jakimś innym miejscu nie zważając czy trafi w żyłę, mięsień, kość czy narząd tylko po prostu wbił. Jack zacisnął jeszcze bardziej usta i wstrzymał w sobie szaleńczy krzyk bólu. Czuł jak kości zaczynają mu się rozdzielać, a potem rosnąć i wytwarzać nowe narządy, ogon zaczął pękać, a łuski i płetwy zaczęły albo odpadać zostawiając po sobie brzydkie krwawiące rany albo schnąć i zostawać na ciele choć takich było bardzo mało. Tryton cały czas miał oczy mocno zamknięte, dłonie praktycznie cały czas były zamknięte w pięści i dusił w sobie coraz więcej krzyków rozpaczy. Ta chwila trwała dla niego wieczność ale gdy było po wszystkim i nie czuł już tego okropnego bólu niepewnie otworzył oczy. Czuł takie dziwne mrowienie w ogonie gdy chciał nim ruszyć wystraszył się. On nie miał ogona! Tylko dwie ludzkie nogi!Poruszył palcami i nie wytrzymał. Zaczął krzyczeć i wrzeszczeć że co mu zrobili? Z oczu poleciała jedna, olbrzymia pełna bólu i tak długo wyczekiwana łza. I w tedy zaczął się budzić z dziwnym uciskiem na klatce piersiowej.

*********************************
Hejka syrenki!
Oto przed wami długo wyczekiwany rozdział!
Mam nadzieję że się podoba dałam już jako taką Jelsę... Takie początki xd 
Do zobaczenia w następnym rozdziale i...? Dobranoc xd
Never mind!
Trzymajcie się cieplutko zimno ;)
Pozdrawiam Olcia :***

P.S. Rozdział był by szybciej ale moje dwie kochane koleżanki nie dawały spokoju xd
2.P.S. Czy nie przesadziła z tym koszmarem? W sumie to miało być takie krwawe opko xd
3. P.S. Piosenki jakie użyłam to 1. Miłość rośnie wokół nas. 2. Sylwia Przybysz - Plan.