Na początku...
To w cale nie jest skopiowane od kogoś sama wymyśliłam ten pomysł jakieś 2 tyg. temu xd
Dziękuję za 2000 wyświetleń <3
Kocham was moje Syrenki :***
Zapraszam na Pomidorową xD
******************************
Dziękuję za 2000 wyświetleń <3
Kocham was moje Syrenki :***
Zapraszam na Pomidorową xD
******************************
W bazie u North'a od rana była napięta atmosfera. Ponieważ Elsa nowa Strażniczka Marzeń ma urodziny, a Jack jako jej chłopak postanowił urządzić jej najwspanialsze urodziny jakich jeszcze nigdy nie miała. Więc do pomocy zebrał wszystkich znajomych, Anne, Kristoff'a, Roszpunkę, Juliana, Meridę, Czkawkę, Astrid, Olafa, Svena, Szczerbatka - którzy byli w garażu od reniferów North'a - wszystkich Strażników i przyjaciół śnieżnej parki czyli Jamie'go i Sophie. Wszyscy mieli ręce pełne roboty, a Jack wszystkimi dyrygował i sam też coś pomagał czyli oszraniał obrusy i wymyślał ciekawą figurę na tort.
- Nie... To za drętwe... No chyba nie! - dotykał laską figurki i wybrzydzał. Najpierw stworzył samą Elsę, potem Elsę z nim, a na koniec jak się całują. - Ach! Jestem beznadziejny! - wykrzyknął po cichu niezadowolony i pociągnął nosem.
- Co Ci się znowu nie podoba? - zapytała Roszpunka niosąc z Meridą pudełko z ozdobami - O jaka śliczna figurka! - zapiszczała podając bez ceremonialnie pudło rudej i podbiegła do tortu - Jaka ona śliczna! Sam ją zrobiłeś?
- Niestety... - odparł niechętnie i znów stuknął kosturem o figurkę, która zmieniła się we ramkę od serca, a na środku niej stała Elsa przytulona do Jack'a. - O! Może być? - zapytał gwałtownie. Roszpunka tylko kiwała gwałtownie głową z szerokim uśmiechem i podciągnęła gwałtownie Astrid do siebie, która szła by odłożyć już puste pudło. Blondynka spojrzała na szatynkę ze zdziwieniem na co Punka pokazała wyczekująco na figurkę na torcie który był naprawdę śliczny. Był czteropiętrowy, błękitno biały z białymi śnieżynkami po bokach.
- Łał. No, no Frost. Jak chcesz to potrafisz. - uśmiechnęła się w stronę Jacka'a i poszła do magazynku, Roszpunka też zaraz poszła do Meridy i Jack został sam z tortem. Podszedł na środek sali w której było pełno ludzi, małych zwierzątek od Punki i Czkawki i pustych pudeł. Obejrzał się dookoła i uśmiechnął się sam do siebie.
- No to będzie najlepsze przyjęcie na świecie. - mruknął zadowolony, gdy... - A... A... APSIK! - kichnął, a wokół niego pojawiły się ze szronu cztery małe zwierzątka, których nie zauważył bo od razu pomknęły w stronę głębi fabryki.
- Uuu... Uczulonko co? - zagadał Julian i ukradkiem próbując skosztować tortu, który też zaczął atakować Olaf.
- Ech. To kórz... - powiedział pocierając wierzchem dłoni nos i odwrócił się w stronę przyjaciela - Ej! Przecz z łapami! - krzyknął rozzłoszczony Jack patrząc jak Olaf miał już całą twarz w lukrze, a szatyn już nabierał na palec też lukier - To dla Elsy!
- Dobra. Nie gorączkuj się tak! - wsadził palec do buzi i wyciągnął go z rozmarzonym uśmiechem (Wiem jak to brzmi! Ta wredna dwujęzyczność! Przepraszam czytam dziwnego bloga i nawet nie chcecie wiedzieć jakiego xD - dop. aut.) - Ale tort pierwsza klasa. - zaśmiał się i wziął Olafa, który wsadził kulkę z przeżutym tortem w miejsce dziury za patyczkowate rączki i poszedł gdzieś dalej. - Idź do Elsy bo zaśpi, a my zajmiemy się resztą!
- Właśnie Elsa! Pilnujcie tortu, a reszta niech tu ogarnie bo to musi być najlepsze przy... przy... przy! APSIK! Przyjęcie na świecie! - zakończył pośpiesznie - oczywiście zrobiły się małe zwierzątka i pobiegł pod nogami przyjaciół gdzieś - i popędził w stronę pokoju Elsy. Wszyscy zaśmiali się pod nosem i zaraz zaczęli dokańczać swoje zajęcie. W tym samym czasie Jack już podbiegał do drzwi ukochanej, przystanął przed nimi, wyrównał oddech, otworzył je po cichu i wślizgnął się niepostrzeżenie do łóżka drzemiącej jeszcze Elsy. Przykucnął koło blondynki i zaczął po cichu ją budzić.
- Elsa...? Elsa... Pobudka Śnieżynko... Dziś są twoje urodziny! - mruczał po cichu, a blondynka tylko coś mruknęła nie zrozumiałego i dalej spała. - No Elsa! Wstawaj! Dzisiaj masz urodziny! - odkrył ją do połowy na co blondynka od razu się obudziła.
- Dziś są moje urodziny! No racja! - Jack pomógł jej wstać, podał jej swoją niebieską suknię, którą jeszcze sam podrasował dzięki lasce i swoją bluzę przyozdobił bardziej śnieżnymi wzorami.
(Między czasie w pokoju zaczyna się robić wesoło. Zwierzątka zaczynają zrzucać stoły, które Piasek próbuje złapać, a Zając z Ząbkiem próbują ratować tort.)
Jack:
Idziemy! Na górę, naprzód!
Elsa:
Jack, przestań. Co za dużo to nie zdrowo.
Jack:
Nie ma jak urodzinowa temperatura... znaczy gorączka!
Nie wie nikt,
Coś mnie pcha.
Joł, joł, joł, joł!
W nosie mam katar i już,
Kiedy impreza tuż, tuż.
Jack:
Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu.
Dziś czeka cię ten słoneczny dzień bez deszczu czy dżdżu.
Czkawka:
Co za hałas, co za chaos.
Olaf:
Lecz nie marudź mnie tu!
Przyjaciele:
Urodziny dziś ta Strażniczka ma.
Na imię zaś ma Strażniczka ta
E! L! S! A!
Czeka cię ten cudowny dzień ze snu.
Anna:
Najlepszego.
Przyjaciele:
Czeka cię ten szczęśliwy dzień, prezentów ze snu
Anna:
Dla ciebie, siostrzyczko!
Przyjaciele:
Dla ciebie wszystko czego chcesz,
Nie tylko w tym dniu.
Anna:
A już.
Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień.
Czeka cię ten cudowny dzień.
Czeka cię ten cudowny dzień.
Jack:
Cudowny dzień.
Elsa:
Okej, do łóżka, ale już.
Jack:
Nie, czekaj! Czekaj! Najpierw trzeba jeszcze urodzinowo zadąć w wielki barani róg z twojego kraju.
Elsa:
Oh, nie nie nie nie nie nie...
Jack:
APSKI!!
- Co Ci się znowu nie podoba? - zapytała Roszpunka niosąc z Meridą pudełko z ozdobami - O jaka śliczna figurka! - zapiszczała podając bez ceremonialnie pudło rudej i podbiegła do tortu - Jaka ona śliczna! Sam ją zrobiłeś?
- Niestety... - odparł niechętnie i znów stuknął kosturem o figurkę, która zmieniła się we ramkę od serca, a na środku niej stała Elsa przytulona do Jack'a. - O! Może być? - zapytał gwałtownie. Roszpunka tylko kiwała gwałtownie głową z szerokim uśmiechem i podciągnęła gwałtownie Astrid do siebie, która szła by odłożyć już puste pudło. Blondynka spojrzała na szatynkę ze zdziwieniem na co Punka pokazała wyczekująco na figurkę na torcie który był naprawdę śliczny. Był czteropiętrowy, błękitno biały z białymi śnieżynkami po bokach.
- Łał. No, no Frost. Jak chcesz to potrafisz. - uśmiechnęła się w stronę Jacka'a i poszła do magazynku, Roszpunka też zaraz poszła do Meridy i Jack został sam z tortem. Podszedł na środek sali w której było pełno ludzi, małych zwierzątek od Punki i Czkawki i pustych pudeł. Obejrzał się dookoła i uśmiechnął się sam do siebie.
- No to będzie najlepsze przyjęcie na świecie. - mruknął zadowolony, gdy... - A... A... APSIK! - kichnął, a wokół niego pojawiły się ze szronu cztery małe zwierzątka, których nie zauważył bo od razu pomknęły w stronę głębi fabryki.
- Uuu... Uczulonko co? - zagadał Julian i ukradkiem próbując skosztować tortu, który też zaczął atakować Olaf.
- Ech. To kórz... - powiedział pocierając wierzchem dłoni nos i odwrócił się w stronę przyjaciela - Ej! Przecz z łapami! - krzyknął rozzłoszczony Jack patrząc jak Olaf miał już całą twarz w lukrze, a szatyn już nabierał na palec też lukier - To dla Elsy!
- Dobra. Nie gorączkuj się tak! - wsadził palec do buzi i wyciągnął go z rozmarzonym uśmiechem (Wiem jak to brzmi! Ta wredna dwujęzyczność! Przepraszam czytam dziwnego bloga i nawet nie chcecie wiedzieć jakiego xD - dop. aut.) - Ale tort pierwsza klasa. - zaśmiał się i wziął Olafa, który wsadził kulkę z przeżutym tortem w miejsce dziury za patyczkowate rączki i poszedł gdzieś dalej. - Idź do Elsy bo zaśpi, a my zajmiemy się resztą!
- Właśnie Elsa! Pilnujcie tortu, a reszta niech tu ogarnie bo to musi być najlepsze przy... przy... przy! APSIK! Przyjęcie na świecie! - zakończył pośpiesznie - oczywiście zrobiły się małe zwierzątka i pobiegł pod nogami przyjaciół gdzieś - i popędził w stronę pokoju Elsy. Wszyscy zaśmiali się pod nosem i zaraz zaczęli dokańczać swoje zajęcie. W tym samym czasie Jack już podbiegał do drzwi ukochanej, przystanął przed nimi, wyrównał oddech, otworzył je po cichu i wślizgnął się niepostrzeżenie do łóżka drzemiącej jeszcze Elsy. Przykucnął koło blondynki i zaczął po cichu ją budzić.
- Elsa...? Elsa... Pobudka Śnieżynko... Dziś są twoje urodziny! - mruczał po cichu, a blondynka tylko coś mruknęła nie zrozumiałego i dalej spała. - No Elsa! Wstawaj! Dzisiaj masz urodziny! - odkrył ją do połowy na co blondynka od razu się obudziła.
- Dziś są moje urodziny! No racja! - Jack pomógł jej wstać, podał jej swoją niebieską suknię, którą jeszcze sam podrasował dzięki lasce i swoją bluzę przyozdobił bardziej śnieżnymi wzorami.
Jack:
Dziś wielki bal, dziś królowa to ty.
Nie będziesz mi już o śnieżnych bitwach śpiewać u drzwi.
Wynagrodzić ci chcę chwile smutne i złe,
No więc zostaw to mnie, nie mów nie... Apsik!
Elsa:
Jack, to katar czy coś? Ja się znam.
Jack:
To nic takiego. Właściwie...
Od wieków dręczy mnie, ale co mi tam.
Po nitce do kłębka!
Mam plan, a w nim jest niespodzianek chyba sto.
Wszystko to dziś jak z płatka będzie nam szło.
Pół roku rzecz tę obmyślałem szczegółowo.
Kazałem im nawet wziąć kąpiel, i to z głową.
Więc nikt już nie powstrzyma mnie,
A zresztą chętnych brak.
Urządzę wszystko tak jak chcę.
Masz dzisiaj mieć u swoich stóp cały świat!
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
Urządzę ci party, że hej! Sto przyjaciół, nie mniej będzie tu.
Dla ciebie wszystko, choćbym nawet padł bez tchu.
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
Apsik! Apsik!
Jack:
To nic takiego. Właściwie...
Od wieków dręczy mnie, ale co mi tam.
Po nitce do kłębka!
Mam plan, a w nim jest niespodzianek chyba sto.
Wszystko to dziś jak z płatka będzie nam szło.
Pół roku rzecz tę obmyślałem szczegółowo.
Kazałem im nawet wziąć kąpiel, i to z głową.
Więc nikt już nie powstrzyma mnie,
A zresztą chętnych brak.
Urządzę wszystko tak jak chcę.
Masz dzisiaj mieć u swoich stóp cały świat!
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
Urządzę ci party, że hej! Sto przyjaciół, nie mniej będzie tu.
Dla ciebie wszystko, choćbym nawet padł bez tchu.
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
(Chodzili po całej fabryce omijając miejsce w którym było przyjęcie. Elsa w trakcie przechadzki dostawała różne prezenciki. Oczywiście małe zoo znalazło pokój z niespodzianką i zaczęli tam próbować zjadać tort i przy okazji niszczyć ciężką pracę przyjaciół.)
Elsa:
Do trzech razy sztuka.
Jack:
Oj, tam... apsik!
Dla ciebie mam coś, czego nie ma nikt... apsik!
Elsa:
Och, jesteś kochany, lecz się lecz, by katar znikł.
Do pokoju wróć i pod pierzynę ciepłą wskocz.
Jack:
To wykluczone, bo na katar mam tę mo... o... o-apsik!
Elsa:
Jack, do łóżka idź się kładź.
Jack:
O nie, impreza musi trwać.
Elsa:
Ty jesteś chory i w tym stanie...
North:
Chorzy jesteście? To czekolady się napijcie.
Słodkiej, gorącej!
Jack:
Nie, dzięki.
Elsa:
A, jak dają.
(Spotykają całkiem "niespodziewanie" swoich przyjaciół - Punka, Czkawka, Merida, Julian, Atrid, Kristoff, Anna - , którzy zaczynają śpiewać.)
Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
Jack:
Czeka cię ten cudowny dzień!
Przyjaciele:
Życzymy ci szczęścia i spełnienia marzeń w tym dniu!
Jack:
Marzeń w tym dniu!
Przyjaciele:
Kochamy cię, Elso.
Jack:
Masz wieczna być tu.
Przyjaciele:
Dzisiaj czeka cię ten cudowny dzień,
Niezwykły to dzień, świętujmy wnet.
Bo dzisiaj czeka cię ten cudowny dzień.
(instrumentalna przygrywka)
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu!
Jack:
Czeka cię ten cudowny dzień!
Przyjaciele:
Życzymy ci szczęścia i spełnienia marzeń w tym dniu!
Jack:
Marzeń w tym dniu!
Przyjaciele:
Kochamy cię, Elso.
Jack:
Masz wieczna być tu.
Przyjaciele:
Dzisiaj czeka cię ten cudowny dzień,
Niezwykły to dzień, świętujmy wnet.
Bo dzisiaj czeka cię ten cudowny dzień.
(instrumentalna przygrywka)
(Między czasie w pokoju zaczyna się robić wesoło. Zwierzątka zaczynają zrzucać stoły, które Piasek próbuje złapać, a Zając z Ząbkiem próbują ratować tort.)
Idziemy! Na górę, naprzód!
(Jack już zaczyna się coraz bardziej źle czuć ale i tak nie chce zepsuć swojej śnieżynce urodzin więc olewa to i wchodzą na najwyższy szczyt bazy.)
Elsa:
Jack, przestań. Co za dużo to nie zdrowo.
Jack:
Nie ma jak urodzinowa temperatura... znaczy gorączka!
Nie wie nikt,
Coś mnie pcha.
Joł, joł, joł, joł!
W nosie mam katar i już,
Kiedy impreza tuż, tuż.
Elsa:
Jack?!
Jack:
Co? To nic.
Trzeba się wzbić,
Marzeń się chwyć.
Złap za tę nić,
Za nią idź.
Sto lat, sto lat, sto lat
W zdrowiu, w szczęściu
I chorobie niech żyje...!
Trzeba się wzbić,
Marzeń się chwyć.
Złap za tę nić,
Za nią idź.
Sto lat, sto lat, sto lat
W zdrowiu, w szczęściu
I chorobie niech żyje...!
(Prawie spadł w przepaść gdyby nie szybki refleks Elsy, chwyciła go za nadgarstek i podciągnęła z całej siły do siebie na co białowłosy wpada w ramiona blondynki, która zaczęła go kołysać się w rytm melodii.)
Elsa:
Elsa:
Och! Jack, jesteś chory, masz gorączkę. Aż cały płoniesz!
Przełóżmy to na inny dzień,
Ty przecież padasz z nóg.
No już, masz katar, dobrze wiesz.
Jack:
Tak, wiem...
To przez ten mróz.
Przełóżmy to na inny dzień,
Ty przecież padasz z nóg.
No już, masz katar, dobrze wiesz.
Jack:
Tak, wiem...
To przez ten mróz.
(Idą pomału w stronę pokoju, a Elsa obejmuje ramieniem trzęsącego się Jack'a.)
Przepraszam cię, Elso. Chciałem, żebyś wreszcie miała udane urodziny i znowu nic nie wyszło. Przeze mnie.
Elsa:
Nawet w ten sposób nie myśl. Powinieneś się położyć.
Przepraszam cię, Elso. Chciałem, żebyś wreszcie miała udane urodziny i znowu nic nie wyszło. Przeze mnie.
Elsa:
Nawet w ten sposób nie myśl. Powinieneś się położyć.
(Wchodzą do pokoju, a w nim pełno małych zwierzątek które próbują dorwać tort ale gdy widzą Elsę powstrzymują się i podają go Annie, która stoi na szczycie wieży ze zwierzątek.)
Wszyscy:
Niespodzianka!
Elsa:
Jejku!
Jack:
Jejku...
Wszyscy:
Niespodzianka!
Elsa:
Jejku!
Jack:
Jejku...
Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień ze snu.
Dziś czeka cię ten słoneczny dzień bez deszczu czy dżdżu.
Czkawka:
Co za hałas, co za chaos.
Olaf:
Lecz nie marudź mnie tu!
Przyjaciele:
Urodziny dziś ta Strażniczka ma.
Na imię zaś ma Strażniczka ta
E! L! S! A!
Czeka cię ten cudowny dzień ze snu.
Anna:
Najlepszego.
Przyjaciele:
Czeka cię ten szczęśliwy dzień, prezentów ze snu
Anna:
Dla ciebie, siostrzyczko!
Przyjaciele:
Dla ciebie wszystko czego chcesz,
Nie tylko w tym dniu.
Anna:
A już.
Przyjaciele:
Dziś czeka cię ten cudowny dzień.
Czeka cię ten cudowny dzień.
Czeka cię ten cudowny dzień.
Jack:
Cudowny dzień.
Elsa:
Okej, do łóżka, ale już.
Jack:
Nie, czekaj! Czekaj! Najpierw trzeba jeszcze urodzinowo zadąć w wielki barani róg z twojego kraju.
Elsa:
Oh, nie nie nie nie nie nie...
Jack:
APSKI!!
Z rogu
wystrzeliła ogromna kula ze szronu i śniegu, wybiła szybę i poleciała w prost
do kryjówki Mroka, która trafia zaskoczonego w prost w kilka Koszmarów i
rozsypuje się na miliardy płatków śniegu.
Wszyscy spojrzeli na Jack'a, który z tej gorączki ledwo trzymał się na nogach i gadał coś bez sensu, a Elsa tylko uśmiechnęła się rozbawiona i poprawiła spadającego z jej ramienia Jack'a.
- No co? Ja mu mówiłam żeby się położył i odpuścił! Ale nie. Jack wstań na nogi! - poprosiła go bo zaczynały mu się kolana uginać ale na dźwięk słów Elsy ocknął się i wykrzyknął coś bez sensu.
- Niech nie wie nikt... Że w proszku śpisz! Bez uczuć... Spać... - zaczął pomału zasypiać gdy - APSIK! - kichnął, a koło niego pojawiły się nowe zwierzątka ze szronu - Moc! Mam tę... moc... - wykrzyknął, a potem głowa bezwładnie opadła mu na ramię Elsy. Wszyscy zaczęli się śmiać z Jack'a, a Elsa przeprosiła wszystkich kulturalnie i poszła z bezwładnym ciałem chłopaka do jego pokoju. Kiedy weszła odłożyła go na jednym z krzeseł, rozchyliła kołdrę i położyła do łóżka Jack'a, który gwałtownie się obudził. Zaczął się rozglądać nerwowo ale gdy ujrzał Elsę uspokoił się.
- Dałeś niezły koncert na dole. Ale teraz ubieraj to i do łóżka! - rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Rzuciła w jego stronę gruby sweter i przykryła go szczelnie kołdrą.
- Co ja robiłem? Jaki koncert? - zapytał przerażony chłopak.
- Nie ważne. - machnęła lekceważąco ręką i wzięła od elfa, który niósł ciepłą zupę i zaczęła karmić chorego - To najlepszy urodzinowy prezent.
- To znaczy? - zapytał zbity z tropu chłopak.
- Że mogę się tobą opiekować. - uśmiechnęła się do niego - Kocham Cię.
- Ja ciebie te... te... te! APSIK! też. - pociągnął nosem, a zamiast stworzyć jakieś zwierzątko ze szronu stworzył wielkie szronowe serce, które podleciało trochę wyżej i wybuchło sypiąc na nich drobny śnieżek. Elsa odłożyła miskę i przybliżyła się do chłopaka, który niezgrabnie podniósł się do pozycji siedzącej.
- Dziękuję... - wyszeptała mu do ucha i pocałowała go w usta. Chłopak był tak zaskoczony że dopiero po sekundzie odwzajemnił pocałunek.
Lecz niestety wszystko co piękne szybko się kończy i do pokoju weszli Strażnicy z mnóstwem lekarstw, zupek i nie wiadomo czego jeszcze. Parka szybko odskoczyła od siebie i spojrzeli na gości, którzy zaczęli się rozpakowywać. Jack spojrzał na nich nie pewnie.
- Kładź się. - mruknęła do białowłosego na co on położył się, a Elsa go przykryła, usiadła na skraju łóżka i zaczęła głaskać do delikatnie po włosach.
- No Jack. - zaczął radosnym tonem North - Teraz to my będziemy się bawić w lekarzy. - zaśmiał się swym donośnym śmiechem i wyciągnął strzykawkę na co Jack pobladł jeszcze bardziej bo on nie przepadał za bardzo za igłami.
- A-A-AAAA-PSIK! - kichnął tak mocno że zamiast po cztery zwierzątka wyszło mu dziesięć zwierzątek. - Dużo ich co nie? - zaśmiał się nerwowo i znów pociągnął nosem - Zabierz tę igłę! North! Puść mnie Elsa! Gdzie?! Stój gdzie stoisz! Nie podchodź! Ząbek puść moje nogi! Nie podwijaj mi rękawu! Nie! Ja nie chcę! Jestem zdrowy! Apsik! Nie! Zabieraj to dzieło szatana! Nie!!! - zaczął się wydzierać bo North zaczął się go niego zbliżać z igłą i szatańskim uśmieszkiem.
- Kładź się. - mruknęła do białowłosego na co on położył się, a Elsa go przykryła, usiadła na skraju łóżka i zaczęła głaskać do delikatnie po włosach.
- No Jack. - zaczął radosnym tonem North - Teraz to my będziemy się bawić w lekarzy. - zaśmiał się swym donośnym śmiechem i wyciągnął strzykawkę na co Jack pobladł jeszcze bardziej bo on nie przepadał za bardzo za igłami.
- A-A-AAAA-PSIK! - kichnął tak mocno że zamiast po cztery zwierzątka wyszło mu dziesięć zwierzątek. - Dużo ich co nie? - zaśmiał się nerwowo i znów pociągnął nosem - Zabierz tę igłę! North! Puść mnie Elsa! Gdzie?! Stój gdzie stoisz! Nie podchodź! Ząbek puść moje nogi! Nie podwijaj mi rękawu! Nie! Ja nie chcę! Jestem zdrowy! Apsik! Nie! Zabieraj to dzieło szatana! Nie!!! - zaczął się wydzierać bo North zaczął się go niego zbliżać z igłą i szatańskim uśmieszkiem.
*****************************
Siemaneczko Syrenki!!
Tak skoczyło nam 2000 wyświetleń za co wam niezmiernie dziękuję i podziwiam ;)
Mam nadzieję, że taki One-Short/Pomidorowa jako przeróbka "Gorączki Lodu" się podoba xd
Piosenkę sama wymyślałam, a przynajmniej przerobiłam sama!
To jeszcze raz wam dziękuję i zapraszam do czekania na kolejne rozdziały czy Pomidorowe.
To ja się żegnam, dziękuję i życzę udanych Wakacji :)
Trzymajcie się mokro ;)
Pozdrawia Olcia :***