wtorek, 1 września 2015

Rozdział 6. "To nie mogłem być ja! Ja jestem trytonem, a nie nim!"

Małe przypomnienie co działo się przedtem.
Jack spotyka Elsę, Punzi, Meridę, Flynn'a i Czkawkę. Potem gdy spotyka się z Elsą łapią go i zamykają w akwarium. Tak w wielkim skrócie ;)
A teraz zapraszam do czytania xd
***************************

Między czasie Jack zaczął się pomału budzić. Niepewnie otworzył oczy i spojrzał na ramię. Było całe jakby poparzone, a najbardziej w dwóch miejscach były jakby wypalone. Skrzywił się i zasyczał gdy zaczęły go szczypać. Szybko zrobił sobie zimny okład i zasyczał z bólu. Jeszcze nigdy w życiu nie przeżył tyle bólu co dziś? wczoraj? Nie wiedział ile spał, gdzie jest i co mu zrobią. Rozejrzał się dookoła i jego strach podskoczył. Był w takim samym akwarium jak w jego śnie. Serce podeszło mu do gardła i zaczął się rozglądać gorączkowo obawiając się szczypiec. Zajęczał żałośnie jak zwierzę w klatce i skulił się w sobie jeszcze bardziej. 
- Czemu... Nie chciałem by tak wyszło... Elsa... Dlaczego mnie zdradziłaś, okłamałaś... - wyszeptał łamiącym się głosem na wspomnienie błękitnookiej piękności.
W tedy koło drzwi zaczął się budzić blondyn. Jack gwałtownie podniósł głowę i zawarczał złowrogo. Blondyn ziewnął potężnie i spojrzał na trytona. Uśmiechnął się do niego przyjaźnie na co tryton zawarczał jeszcze raz budząc w sobie morderczą stronę. Kristoff nieco się przestraszył go więc nic nie robił. Mróz wyczuł od niego strach i nieco ucieszony powstrzymał się od swej morderczej strony. Spojrzał jeszcze raz na niego groźnie i odwrócił od niego wzrok.
- Słuchaj ja nie chcę ci nic zrobić. Z chęcią bym ci pomógł się stąd wydostać albo coś... Zaufaj mi. - usprawiedliwiał się Kristoff nieco do niego podchodząc.
"Zaufałem już komuś i co z tego mam?" - chciał mu powiedzieć ale się powstrzymał. Ale za to tylko warknął ostrzegawczo w jego stronę, a on sam spojrzał na niego jak na największego wroga. Kristoff nieco przybliżył się do akwarium zaciekawiony, a w tedy Jack zaatakował gwałtownie ale nie wyszło mu bo akwarium było z bardzo grubego szkła i zamiast skoczyć na blondyna walnął się z całej siły głową w szybę. Przerażony Krsitoff odskoczył od akwarium w wrzaskiem, a Jack z cichym krzykiem bólu odpłynął od szyby. Złapał się za bolące miejsce i zajęczał żałośnie. Blondyn stał chwilę w miejscu i chwycił się za serce. Po chwili się ogarnął i chciał coś powiedzieć ale drzwi otworzyły się, a do środka weszło trzech mężczyzn. Muskularny szatyn o turkusowych i tak bardzo znanych Jack'owi oczu - Pan Muller. Za nim wszedł rudowłosy Hans, a w drzwiach stanął siwobrody kapitan.
- To tu panowie więc jak czegoś potrzeba proszę podejść, a ty Kristoff podejdź proszę na pokład podobno Stefan (Wiaderko! Geez dlaczego Bunny_Kou mi się przypomniała O.o - dop. aut.) czegoś chce. - zwrócił się do blondyna.
Wezwany zasalutował i poszedł w stronę drzwi, a kapitan za nim. W środku zostali Muller, Hans i przestraszony Jack. Tryton szybko podpłynął pod najdalszy kąt i obserwował. Muller przeniósł sobie krzesło pod akwarium i usiadł na nim, Hans oparł się o ścianę obok drzwi. Szatyn przyjrzał się bliżej trytonowi, podniósł prawą dłoń i zaczął pukać w akwarium powoli. Jack przypatrywał mu się nie pewnie jego delikatne uszy podniosły się gwałtownie gdy doszedł do niego denerwujący odgłos pukania w szybę. Zaczął warczeć zdenerwowany i kręcić głową by pozbyć się nie chcianego głosu. Mężczyzna uśmiechnął się na to złośliwie i przestał. Chwilę siedzieli w ciszy aż w końcu Muller zaczął.
- Słuchaj. Chcemy pogadać. Więc jak będziesz grzeczny to nic ci nie będzie. - ostrzegł i przysunął się bliżej. Tryton warknął tylko w jego stronę i odwrócił wzrok. - Nie chcesz współpracować? No cóż ostrzegałem... Hans. - zwrócił się do rudej wiewiórki (Muahaha! - dop. aut.). On kiwnął głową i wyciągnął z kieszeni mały gwizdek. Jack zaciekawiony błyszczącym przedmiotem podniósł głowę lecz gdy Hans wsadził do go ust i zagwizdał cicho i przeciągle, a trytona przeszedł dziwny dreszcz i straszny ból głowy. Zaczął jęczeć i szamotać się w wodzie łapiąc się za głowę.
- Nie! Przestań! Przestań! - krzyczał błagając.
Muller zaśmiał się pogardliwie i kazał Hansowi przestać. Usiadł wygodniej i skrzyżował ręce na piersi.
- Na wszystkie to działa... a przynajmniej działało...- powiedział spokojnie obserwując reakcję trytona. On spojrzał na niego niezrozumiale. Jak to wszystkie? Jack po chwili zrozumiał co powiedział Muller.
- Potwór... - warknął z nienawiścią.
- I kto to mówi? Nie ja zatapiałem setki statków dla zabawy i zabijałem tysiące bezbronnych ludzi. I nie ja uwiodłem młodą dziewczynę, a potem próbowałem ją zabić! - prawie krzyknął. Jack już otwierał usta by coś powiedzieć ale Muller mu na to nie pozwolił. - No trudno zacznijmy od początku. Jak się nazywasz będzie nam łatwiej. - Tryton znów warknął w jego stronę, a Hans już wkładał gwizdek do ust.
- Jack! Jack Mróz! Błagam tylko nie gwiżdż! - krzyknął szybko zakrywając uszy.
- No dobrze Jack... Co zamierzałeś zrobić z moją córką? - spytał prosto z mostu.
- Nic... - burknął niezadowolony lecz gdy ujrzał, że rudzielec podnosi gwizdek szybko powiedział. - Po prostu się spotkaliśmy... Jesteśmy przyjaciółmi, a przy najmniej tak myślałem... - westchnął wspominając tamtą chwilę w której "dowiedział" się, że Elsa to wszystko uknuła choć oczywiście tak nie było ale Jack nadal nie wiedzieć czemu trzymał się tej opcji, że go wydała. Muller uśmiechnął się szatańsko na to i wstał nie spiesznie.
- No nic... Nie zamęczamy naszego gościa... na razie... - powiedział i udał się w stronę drzwi. - Do zobaczenia rybko... - uśmiechnął się jeszcze do niego sztucznie i wyszedł, a za nim Hans zostawiając trytona samego.
Jack pływał jeszcze trochę w akwarium aż w końcu się znudził i usiadł na dnie. Przybliżył "kolana" do siebie, objął je rękoma, a na nie położył czoło i zamknął oczy (eee... O.o tego zdania nie rozumiem nawet ja ale spoko xd - dop. aut.). Chciał się wyciszyć przed niewiadomym ale nie dane mu było. Przed sobą usłyszał jakby szelest. Uszy podniosły mu się szybo, a on sam gwałtownie podniósł głowę. Zobaczył dwa świecące się na złoto punkciki które przypominały oczy. Zamrugał zdziwiony jak i przerażony. Podpłynął niepewnie do nich i przytrzymał się dłońmi szyby by lepiej ujrzeć co one kryją. W tedy oczy poruszyły się, a z cienia wyszedł mężczyzna. Był wysoki, szczupły, miał szarą skórę, czarne stojące włosy, złote oczy i niepewny uśmiech (a taki istnieje? O.o - dop. aut.). Ubrany był w długą czarną szatę, czarne spodnie i czarne buty. Podszedł do przerażonego chłopaka.
- Jack? - spytał nie pewnie. Tryton poznawał skądś ten głos ale nie wiedział z kąt. - Jack? Czy to naprawdę ty? - dopytywał się nadal nieznajomy. Jack nadal nic nie mówił tylko oddalał się coraz bardziej. - Hej nie odchodź! Strażnicy trują mi cały czas żebym cię szukał! A kiedy cię znajduję ty odchodzisz i jesteś... rybą? - zapytał głupio, a w Jack'u coś pękło. Nikt nie ma prawa go tak nazywać! Zaczął warczeć i syczeć na nieznajomego, podpływając do niego powoli, a jego mroczna strona powoli zaczynała się ukazywać. - Ej Jack. Co ci? Uspokój się. Ja nie... AAA! - krzyknął przerażony i odskoczył od akwarium jak oparzony. Jack znów zrobił tą samą rzecz co zrobił Kristoff'owi. Ale tym razem uważał i zatrzymał się milimetry przed szkłem i warknął ukazując cały rząd ostrych jak brzytwa kłów.
- Odejdź! Nie znam cię... - warknął groźnie. Czarnowłosy spojrzał na niego zdziwiony, a potem zmartwiony.
- Jack. Przecież to ja! Czarny Pan! Mrok! Twój największy wróg i niegdyś Strażników! Musisz coś pamiętać! - podszedł do niego na co Jack znów zawarczał groźnie.
- Nie znam cię nie wiem kim są ci Strażnicy i jedyne co pamiętam to gdyby nie ta szyba już dawno był byś moją przekąską. - warknął i na dowód swych słów oblizał wargi (Geez jak to brzmi! xD - dop. aut.). Obejrzał go jeszcze raz i jego wzrok utkwił na jego jednej ręce którą trzymał za plecami. Coś za nią błysnęło, a Jack bardzo lubi świecące rzeczy. Jego krwiożercza natura znikła i zostawiła po sobie miłego i ciekawskiego trytona. Podpłynął do jednego kąta akwarium i próbował dostrzec co nieznajomy trzyma za plecami. Mrok uniósł jedną brew do góry nie wiedząc co Jack wyczynia ale potem w końcu sobie przypomniał. Szkatułka ze wspomnieniami!
- Chcesz? Tego? - zapytał rozbawiony tą sytuacją Mrok i wyciągnął zza pleców złotą podłużną szkatułkę. Jack uśmiechnął się szeroko i pokiwał szybko głową by jak najszybciej dostać przedmiot do rąk. Mrok niespiesznie podszedł do klapy, a tryton zaczynał być coraz bardziej zaciekawiony tym przedmiotem. W końcu Czarny Pan otworzył klapę i już chciał wrzucić szkatułkę do środka ale Jack szybko mu ją wyrwał i w wodzie zaczął ją oglądać ze wszystkich stron. Była długa, złota i pół okrągła. Po bokach miała namalowane jakieś dwie podobne twarze tylko, że jedna miała brązowe włosy i brązowe oczy, a druga białe włosy i niebieskie oczy (no wiecie jak ona wyglądała te rąby czy co to tam było więc nie będę się okaleczać xd - dop. aut.). Mrok oglądał Jacka nadal nie mogąc uwierzyć, że on stał się rybą. Przecież to jest Duch Zimy! A nie Ryba Zimy!
- Co to jest? – spytał w końcu zaintrygowany Jack oglądając szkatułkę ze wszystkich stron.
- Musisz tylko dotknąć tych rąbów, a potem sam się dowiesz. – powiedział opierając się o akwarium.
 Mróz spojrzał na niego podejrzliwie ale przejechał dłonią po rąbach, a w tedy przed jego oczami zaczęły migotać mnóstwo kolorowych rąbów. Lecz gdy przestały nie zobaczył Mroka tylko jakiegoś chłopca z brązowymi włosami i oczami koło niego stała jakaś młodsza dziewczynka też z brązowymi włosami i oczami, a za nimi stała jakaś kobieta w brązowych włosach. Podejrzewał, że to była rodzina – mama, siostra i brat. Potem zobaczył jak rodzeństwo było nad jeziorem. Dziewczynka stała w łyżwach na pękającym lodzie, a chłopak próbował ją uspokoić i by patrzyła na niego. Przez całe wspomnienie nie było nic słychać ale po gestach i ruchach ust można było wywnioskować że coś mówią. Gdy tak oglądał wspomnienie usłyszał w głowie jakieś słowa „Po prostu we mnie uwierz.” I „Jeszcze będziesz się z tego śmiać”. W tedy też uświadomił sobie że to był on tylko taki inny. On był trytonem, a tamten człowiekiem więc… Nie to nie był on. W tym czasie na jeziorze chłopak podszedł po dziwnie zakrzywioną laskę i jednym szybkim ruchem przeciągnął dziewczynkę na swoje miejsce, a on wpadł na miejsce dziewczynki. Oboje uśmiechnęli się do siebie szeroko i zaczęli się śmiać lecz gdy chłopak chciał zrobić krok w jej stronę lód pod nim pęknął. Ostatnie co obiło się o jego uszy to było słowo „Jack!”. Gdy ciało bezwładnie pływało w wodzie włosy zaczęły robić  się coraz jaśniejsze, a gdy były całe białe otworzył gwałtownie błękitne oczy.  Po tym zobaczył siebie samego tylko człowieka w granatowej bluzie, stał na liniach wysokiego napięcia i patrzył na nitki dobrych snów i był uśmiechnięty chodź samotny. Potem zobaczył siebie w jakimś pomieszczeniu z wielkim globusem, a naprzeciwko niego stali Święty Mikołaj, Zając Wielkanocny, Wróżka Zębowa i Piaskowy Ludek. Coś do niego mówili ale on nie chciał ich słuchać i jak chciał wyjść Mikołaj coś powiedział na co białowłosy błyskawicznie się odwrócił zaskoczony. Następne było gdy cała piątka była w Chinach i jak zbierała zęby, potem zobaczył siebie i jakiegoś chłopca, którzy cieszyli się z czegoś, a najbardziej białowłosy, który trzymał w ręku pluszowego zajączka. Potem zobaczył siebie, Strażników i jakieś dzieciaki wszyscy stali na zamarzniętym jeziorze białowłosy w tym czasie coś potwierdził, a wszyscy zaczęli się cieszyć i gratulować. A po tym zaczął już słyszeć. Zobaczył siebie jak leci w nocy nad oceanem było cicho i spokojnie zbyt spokojnie, a on niczego nie podejrzewał… Nagle usłyszał za sobą coś dziwnego. Stanął w powietrzu i zaczął się rozglądać lecz nic nie zobaczył. Wzruszył ramionami i poleciał dalej. Po kilku kilometrach znów usłyszał ten sam dziwny odgłos tylko że tym razem jakby pod sobą. Spojrzał w dół i zobaczył bulgoczącą wodę.
- Co to? – zapytał sam siebie zdziwiony. Przyjrzał się temu bliżej, a w tedy gigantyczne glony wystrzeliły z wody wprost na Jacka. – AAAA!!! – wrzasnął gdy poczuł, że niektóre z nich oplatają mu nogi i ręce, a reszta zaczęła robić wokół niego bańkę. Kiedy była cała weszła do wody i opadła na samo dno. Jack w środku cały czas się szamotał i próbował się uwolnić ale na marne. Po godzinie zaprzestał prób i wisiał na tych glonach coraz bardziej odczuwając drętwienie w nogach i rękach. Gdy tak wisiał glony w jednym miejscu zaczęły się otwierać ale woda nie wleciała, a do środka weszła syrena? Miała długie, proste brązowe włosy i brązowe oczy na głowie miała diadem z srebrnymi i różowymi kamykami. Ogon był różowy tak samo jak stanik.
Pjurfekt syrenka w moim wykonaniu xd
Zapomniałam jej dorobić biżuterii xd Taki wisiorek miała tylko jako gwizdek.
Białowłosy zamrugał kilkakrotnie nie dowierzając, a ona tylko przyjrzała się mu uważnie, pokiwała kilka razy głową i gwizdnęła chicho w małą rozgwiazdę na szyi. Kiedy przestała chwilę zaczekała, a w tedy do środka wpłynęło pasmo wody z małymi konikami morskimi. Glony złączyły nogi Jacka by nie było między nimi żadnej przerwy. Pasmo zaczęło oplatać najpierw nogi białowłosego schodząc coraz wyżej i jak zakryło już całe ciało koniki zaczęły pływać szybciej, a woda zaczęła błyszczeć. W pewnej chwili Jack poczuł dziwne mrowienie w nogach jakby mu się złączały i wydłużały. Po chwili nie czuł tego dziwnego uczucia, a pasmo zaczęło znów wpływać do oceanu. Jack wyglądał tak jak wygląda obecnie. Spojrzał raz na siebie, raz na syrenę i tak w kółko aż stanął na hipnotyzującym spojrzeniu kobiety (można ją tak nazwać? – dop. Aut.). W głowie zaczęły mu znikać wspomnienia z przeszłości, a pojawiać się nowe i takie które się nigdy nie zdarzyły. Kiedy skończyła Jack uśmiechnął się szatańsko pokazując rząd ostrych jak brzytwa kłów.
W tedy wspomnienia znikły. Spoglądał oszołomiony raz na szkatułkę, raz na Mroka i na siebie. Głowa zaczęła go boleć od tych informacji.
- To nie mogłem być ja! Ja jestem trytonem, a nie nim! – wykrzyknął wyrzucając szkatułkę przed siebie. – Ty kłamiesz! T-To nie mogłem być ja… nie ja… - szepnął i złapał się za głowę.
- Jack zrozum to było twoje poprzednie życie. Ktoś cię do tego zmusił wbrew twojej woli. Obiecałem Strażnikom, że jak tylko cię znajdę przyprowadzę do nich i znów będziemy wrogami tak jak dawniej… Ale jak widzę będę zmuszony ich tu wziąć… - westchnął rozbawiony jak i zawiedziony Czarny Pan. Jack spojrzał na niego choć rozumiał o kim mówi to nie chciał. Nie chciał tego ani niczego rozumieć!
- M-Mrok… Ile mnie nie było? – zapytał obawiając się odpowiedzi. Czarny Pan zaśmiał się smutno i powiedział.
- Całe 50 lat… Ech. Jeszcze nigdy nie wierzyłem, że będę musiał wam pomagać aż tyle… - westchnął i spojrzał na niego rozbawiony.
- Dlaczego mnie to spotyka. Najpierw Elsa teraz to! – zakrył dłońmi twarz i warknął żałośnie. – Wszystko psuję czego się tknę. Nawet teraz… Przestraszyłem jakiegoś faceta który mógł mi pomóc. Jestem beznadziejny.
- Ej wcale nie… Po prostu w tedy nie wiedziałeś kim naprawdę byłeś… Byłeś po prostu… - szukał odpowiedniego słowa.
- Bestią? – zapytał patrząc na niego.
- No nie bestią ale tym kim przez całe pół wieku się stawałeś no wiesz… Kurde za dużo przebywałem ze strażnikami i teraz staję się „Niańka dobra rada”. – burknął rozbawiony na co Jack też się zaśmiał.
- Z kim się zadajesz takim się stajesz… - sprostował Jack na co Mrok pokiwał głową z uśmiechem. – Jeszcze nigdy w życiu nie wierzyłem, że możesz stać się kimś dobrym. – westchnął i podpłynął do niego.
Mrok przypatrywał mu się i chciał już coś powiedzieć ale drzwi zaskrzypiały, a tryton spojrzał na nie z przerażeniem. Mrok szybko skrył się w cieniu choć wiedział, że nikt go nie zobaczy ale nie chciał by ktoś przez przypadek przez niego nie przeszedł. Jack patrzył na niego z przerażeniem.
- Jack zachowuj się tak jak przedtem. Nie bój się uwolnimy cię. – powiedział szybko i rozpłynął się w cieniu.
- Mrok! Nie! – krzyknął i bił pięściami o szkło, które pokryło się szronem. Obrócił się szybko gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
Wszedł Kristoff i kilku innych marynarzy blondyn uśmiechnął się do niego smutno.
- No dopłynęliśmy, czas na ciebie… - powiedział, a mężczyźni stojący za nim podeszli do akwarium odpięli pasy by akwarium się nie poruszało i przykryli je jakąś plandeką by tryton nic nie mógł widzieć.
- Nie… Proszę… - jęknął i poczuł jak zaczyna gdzieś jechać. – Pomocy…

***************************
Siemaneczko Syrenki!!!
Tak w końcu rozdział!! <3 
Miał być wcześniej ale internety mi zjadło xd I nie miałam xd
Ale teraz mam i macie rozdział <3 
I co wy na to Mrok jest naprawdę dobry czy udaje? ^^
Piszcie czy się podobało, a ja idę pisać LA xd
Trzymajcie się mokro!
Pozdrawia Ollka!!! <3

6 komentarzy:

  1. Ja tam nei widziałam za bardzo, że by Mrok udawał. No więc "Nareszcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! rozdział!!!!!" Bardzo sie cieszę, jak zwykle wsyztsko super i w ogóle xd
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER ROZDZIAŁ!!!!!!!! Ale długo musieliśmy czekać! Boziu... Czekam na następny! Hmmm.... Mrok udaje czy nie....?



    *kilka minut pozniej*



    Nie.... Chyba nie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hyhyhy wg mnie Mrok to robi specjalnie, żeby zdobyć zaufanie Jacka i potem to jakoś przekabacić na swoją korzyść xD ale zawsze myślę, że wszelkie miłe gesty to podstępy, więc...
    xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Drzwi do pomieszczenia nagle otwierają się i do pomieszczenia wbiega szarowłosa dziewczyna. Kilkoma kopniakami i uderzeniami dziwnym urządzeniem w szybę rozbiła ją. Machnęła ręką, a wokół mnie zaczęła się tworzyć bańka z wody. Poczułem, jak zaczynam się unosić. Ona sama się uniosła. Nagle było słychać trzask pioruna. W suficie zrobiła się ogromna dziura. Ja oraz dziewczyna w magiczny sposób wylecieliśmy przez nią.


    OCALIŁAM TRYTONA! :D

    OdpowiedzUsuń